piątek, 8 lutego 2013

Sytuacja opanowana...

W środę wieczorem akcja z "zapachem" trwała do późnych godzin...na szczęście nikt do nas nie przyszedł,ale..mąż wczoraj miał spotkanie u nas w domu...więc ja cała w panice!!!
Kiedy jednak w południe wróciłam do domu...(także z najbrzydszym zapachem płynu do mycia podłóg o nucie cytryn....czy swoją drogą- oni nie wąchali nigdy cytryn???)-poczułam,że nic nie poczułam!!! Czyli sytuacja opanowana!!
Rysiu nie wygląda już jak półtora nieszczęścia...mokrego nieszczęścia:
Chociaż wczoraj w nocy napędził mi stracha!! Obudził mnie o 4rano..chciał wyjść na dwór....wypuściłam go.Coś długo nie przychodził....zobaczyłam go u sąsiadki
w ogródku-zawołałam-przyszedł.....
Wiadomo po całodniowym poście zgłodniał:)) Usiadł przy miseczce i chrupie smacznie jedzonko:) Gdy wstał z napełnionym brzuszkiem zamarło mi serce!!!! Na podłodze zostawił kałużę krwi!!!! No to koniec spania..położyłam ręczniki na sofę usiadłam obok niego....i czuwałam...on smacznie akuratnie zasnął wtulony we mnie....
W ciągu dnia raz na jakiś czas kropla krwi znaczyła jego drogę:(
Gdy potem zadzwoniłam do weterynarza-okazało się ,że tak może być...nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam!! Żaden z moich kotów nie zostawiał po kastracjach i innych zabiegach śladów krwi!!
Sen..najlepiej u państwa na łóżku -najlepszy na wszelkie bolączki:) 
Dziś jest już dobrze!! Rysiu najchętniej spałby cały czas w sypialni...zdziwiony ,że w dzień zamknięta....zakotwiczył przed nią na wiklinowej sofce
 
Nadal się przytula,mizia,mruczy,,,czyli wybaczył!!!
A w ramach domywania i wietrzenia umyłam wczoraj okna...za nimi takie fajne,świeże powietrze.Przedwiośnie czuć!!
A rano cały świat w puchu...ale to jeszcze luty...aby do marca:))
Kiedy piszę ten post widzę ,że Bury hipnotycznym wzrokiem patrzy przez okno na nasz "kociodostawczy" zakład...i co????
Na rurach obok spokojnie siedzącego Mućka dający serenady Nowy.....jaki duży!!!
I KOGOŚ:) przypomina:)
Hmmmmm czy w takim razie sytuacja na pewno opanowana????