sobota, 26 lutego 2011

Wiosny mi się chce:)

..No i akuratnie nie mi pierwszej!!  Każdego roku o tej porze przeżywam katusze....ale obecnie jeszcze bardziej...i tak zachodzę w głowę-co jest?
Myślę,że jest to spowodowane tym,że w zeszłym roku-większość czasu spędziłam w domu.a dokładnie mówiąc wśród czterech..no może wśród wielu więcej ścian...A wszystko z powodu REMONTU!!!
Nie dość,że w ogóle nie naładowałam swoich akumulatorków- to jeszcze wyczerpałam je do cna-i teraz jadę na rezerwie!!
   W tym roku przez dłuższą część roku miałam utrudniony dostęp do tarasu...i same przyznajcie-jak tu odpoczywać?
  W normalnych warunkach, latem- jeśli tylko mogę siedzę na tarasie lub w innej części ogrodu...tam szyję ,czytam,jem,wyszywam.Tam piję winko lub drinka z moją przyjaciółką Tam także piję poranną i południową kawkę.Na świeżym powietrzu również jadamy posiłki z naszymi przyjaciółmi.Po ogrodzie też brykam z moim bratankiem!                                
W domu zresztą było nie lepiej:
Tylko czasem  ,w wolnych chwilach-kiedy właściwie ręka mi wysiadała od kładzenia tynków -człapałam do ogrodu,aby połozyć się na leżaku
Dlatego na ten rok, mam dalekosiężne plany,aby jak najlepiej wykorzystać mój zielony salon:

a miało być o hafcie xxx.... no to może tylko jeszcze choć trochę uchylę rombka (czy rąbka?)tajemnicy-co będzie przedmiotem candy powitalnego:

                                                                 ZAPRASZAM!!!!!
I życzę miłego odpoczynku!!!

piątek, 25 lutego 2011

Oddam w chętne łapki...


       Pomyślałam,że może ktoś chciałby akuratnie mieć dziś przyjemny dzień...i..np.dostać ode mnie mały upomineczek....Dlatego cztery pierwsze, chętne osoby,które zostawią komentarz pod tym postem-niech wybiorą sobie,którą chcą saszetkę.A na  maila proszę adresy,abym wiedziała,gdzie je wysłać:)
      Wszystkie są wypełnione prawdziwą lawendą,której zapach może umili oczekiwanie na wiosnę-czego wszystkim nam życzę!! Do ich wykonania użyłam metody dekupażu na tkaninie:

                 
  po kolei::

                      

To co? Są chętne?
Saszetki są małe-ale mam nadzieję,że i tak przypadną niektórym wam do gustu!!
KTO NIE ZDĄŻYŁ-PROSZĘ SIĘ NIE MARTWIĆ!!!WKRÓTCE POWITALNA ROZDAWAJKA!!!  A TAKIE NIESPODZIANKI JAK DZIŚ TEŻ BĘDĄ CZĘŚCIEJ!!!
ZAPRASZAM!!!!

środa, 23 lutego 2011

To naprawdę jest łatwe...

   Coraz częściej widać na blogach,że wiele dziewczyn odważyło się piec chleb..Popieram to akuratnie całym serduchem-dlaczego?Ponieważ ,jaki chleb jest w sklepie każdy widzi!! Sama piekę chleb chyba już z półtora roku...pierwszy był na drożdżach...i chociaż nie wychodził od razu taki,jaki bym chciała...a to za mały,a to za jasny,a to za ciężki...ale zawsze jego zapach i smak wywoływał uśmiech i ślinotok mój,męża i każdego,kto w danej chwili do nas zawitał...           
                                                                                                                                                                            
    Później dostałam zakwas,dzięki któremu zaczęłam piec jeszcze zdrowszy i smaczniejszy chleb-chociaż trochę więcej czasu trzeba na niego czekać...ale warto!!
   A od miesiąca piekę  oprócz tego,tylko dla siebie chleb dietetyczny-ziołowy-bez grama mąki,który jest naprawdę smaczny
....to ten niższy....a w przekroju wygląda tak:
Przepis na chlebek drożdżowy: 
500g mąki pszennej
0,5 kostki drożdży
200ml ciepłej wody
200ml ciepłego mleka
łyżeczka soli
Można dać do środka około szklanki różnych ziaren:siemię,otręby,płatki owsiane,dynię,słonecznik itp. -(można mniej-ale szklanka to max)

  Z drożdży i małej ilości mleka i mąki robimy zaczyn-wstawiamy do gorącej kąpieli i czekamy ,kiedy wyrośnie,.
 Resztę składników sypkich dajemy do miski,dodajemy zaczyn oraz wodę i mleko-wszystko mieszamy-konsystencja ciasta nie może być za gęsta....powinna być trochę gęściejsza od dobrej,wiejskiej śmietany...możliwe,że wyjdzie nam więcej płynów,niż w przepisie-zwłaszcza jak damy dużo ziaren!!
 Pozostawić do wyrośnięcia...prawie podwoi swoją objętość
 Przełożyć do foremki-keksówka duża lub dwie małe...znów odstawić do wyrośnięcia....na około 15 minut...
 Można wierzch wysmarować białkiem ,posypać makiem,dynia-co się lubi :)
 piec około godziny w tem.180-200 *C
 Przepis na chlebek ziołowy
200g twarogu-chudego,dla tych co na diecie
3 jaja
płaska łyzeczka soli
przyprawy-zioła wg uznania-np.tymianek,cząber,kminek,czosnek,przyprawa do pizzy,bazylia-co kto lubi
6 łyzek otrąb owsianych
4 łyzki otrąb pszennych
 Ubić pianę ,pozostałe składniki wymieszać-dodać na koniec pianę
  Piec około 0,5 godz.w tem.180-200*C
Ten chleb trzeba jednak jeść z umiarem-musi wystarczyć na 4dni-ze względu na dużą zawartość otrąb,....ale nie potrzebne już żadne aktivie i inne produkty poprawiające perystaltykę jelit..hihihi

                                                         SMACZNEGO!!!
  

poniedziałek, 21 lutego 2011

Zapach wiatru..

   Bardzo lubię suszyć pranie w ogrodzie...nie dlatego,że akuratnie podobają mi się gaciorki i pościel dyndające  na sznurku w otoczeniu berberysów...co to-to nie!!!...Ale ten zapach prania ,które suszyło sie na wietrze....Muszę się jednak przyznać,że nie przepadam za różnego opakowaniami pastikowymi...i  trochę przeszkadzał mi czerwony ,plastikowy koszyczek na klamerki.....aż kiedyś trafiłam na blog SYLWII  http://myhappyhome.blox.pl/html    i wymodziłam sobie  na nie (jeszcze w zeszłym roku) taki oto worek ...taaaadaaam:
                                   
              Mojej psiapsiółce Kasi      http://lawendowysen.blogspot.com/ bardzo sie ten pomysł spodobał-,a że zdolna bestia-to sama zrobiła sobie hafcik-a ja jej resztę uszyłam...chociaż   krawcowa ze mnie...no..klasy średniej....:                                                                                                                                                                                                                  
Ale wracając do zapachu wiatru- muszę powiedzieć,że kiedy Milka wraca do domu ze swoich wojaży...to też uwielbiam przytulać się do jej futerka-pięknie i świeżo pachnącego właśnie wiatrem...  
......................................................................................................................................................

Co do małej kruszynki-gila-niestety musiał mieć duże obrażenia wewnętrzne i nie przeżył....      :(  
...............................................................................................................................
POZDRAWIAM I DZIĘKUJĘ ZA ODWIEDZINY:)

niedziela, 20 lutego 2011

Gile z nieba lecą!!

    W życiu bym się takiego gościa nie spodziewała akuratnie w niedzielne przedpołudnie....Mój mąż znalazł go oszołomionego-musiał nieźle za przeproszeniem przyrżnąć  w okno..tak mi się wydaje....Jak mam być szczera to nie byłam zadowolona,że go przytaszczył do domu!Czemu?No bo to jaskinia lwów!! przecież ja mam dwa koty w domu....i co one pomyślą?..,że pan żywca do domu na obiadek przygarnął:)?
I co ja mam teraz z nim zrobić???Na samym początku w pudełeczku wylądował na tarasie...koty uwięzione w domu...
Ale na dworze jest zimno..żal mi się go zrobiło.....no i koty z sąsiedniego zakładu właśnie postanowiły przyjść w odwiedziny ....jakie gościnne..pomyślał by kto?
Dlatego nastąpiła nieoczekiwana zmiana miejsc..koty na dwór...gil do łazienki....oby jak najszybciej wrócił do siebie.ponieważ nie mam pomysłu na jego rekonwalescencję...
A tak po prawdzie to wolę ptaki w trochę innej "łazience"
<---kos w trakcie kąpieli

i już po:
 
...I tym pogodnym (?) akcentem kończę i idę sprawdzić co z moim gilem....pozdrawiam

sobota, 19 lutego 2011

Trochę spóźnione...

Wczoraj był Dzień kota...a ja przecież kociara akuratnie jestem!!
  W chwili obecnej mam dwa koty...i to właściwie od niedawna-i jak zawsze znajdy...najkochańsze...ale dzisiaj chciałabym wspomnieć o mojej staruszce,która przeżyła ze mną..prawie 18 lat..Miałam ją od drugiego tygodnia jej życia...i bardzo przeżyłam,kiedy w październiku jej już zabrakło.Chyba każdy ,kto ma zwierzaczki w domu-wie,jak bardzo się do nich przyzwyczajamy...Na początku była bardzo dzika....i wciąż nienajedzona.....wiele osób nawet się jej trochę bało....ale z wiekiem stawała się coraz spokojniejsza i chętniejsza do głaskania....
  Ostatni rok nie był tak do końca dla niej  łaskawy-remont w domu,hałasy ,ale i tak musiała mieć wszystko pod "nadzorem ":
 
 Dziś mając inne koty,widzę jaka była mądra i karna.....ale też bardzo gościnna..hihi:                                                                                                                                                               
                                ...i chyba jak każdy kot musiała sprawdzić jak dalece pasuje jej nowe pudełeczko-czy oby na pewno jest wygodne??!!!
 

POZDRAWIAM WSZYSTKICH,KTÓRZY KOCHAJĄ KOTY I TYCH....,KTÓRZY JESZCZE O TYM NIE WIEDZĄ:)