Jeszcze w piątek prawie w deszczu zbierałam niestety jakieś marne zbiory własnej lawendy..
Jednak szczerze muszę przyznać ,że już w sobotę po obiadku wyszło słoneczko!!!
Biegałam po ogrodzie podekscytowana:))) Wołając radośnie z niedowierzaniem- "hurrrra!! ,już nie pada!!!-słonko słonko wyszło:)))"
Moja przyjaciółka stwierdziła,że jak ci moi sąsiedzi maja myśleć ,żem normalna???
-Ja normalna???Też coś!!! Akuratnie tego nigdy nie twierdziłam:))))))
Bo czy człek normalny wpada w pokrzywy i dalie aby uratować Maćkowego balonika???Ja mówię, że tak...sąsiedzi niekoniecznie:)) Albo telepie drzewem śmiejąc się aby szybko zmienić nastrój przerażonego siedmiolatka -ponieważ balon postanowił zakotwiczyć na jego czubku?Albo czy normalny człowiek obładowany siatami -przestępuje z nogi na nogę w sklepie mając nadzieję, że chłopczyk ,który ogląda tę książkę się nią znudzi..bo przecież ona będzie idealna dla Maćka!!
Wczoraj Maciek wyjechał-okazało się ,że załapał się tylko na tygodniowy turnus rehabilitacyjny...
Nie obyło się bez łez podczas pożegnania...moich łez...
Tata Maćka...też był wzruszony...i powiedział mi coś -co tkwi we mnie do dziś...Że Maciuś miał najlepszą rehabilitantkę z możliwych, miał ich mnóstwo,ale przy żadnej się tak nie otworzył-do nikogo się tak nie przywiązał... Powiedział ,że to byłam ja..........
A dla mnie turnusem była ich wizyta. Tyle się o sobie nowych rzeczy dowiedziałam.I pozytywnych..i tych, których u siebie w ogóle nie podejrzewałam((. Ale jestem bogatsza o doświadczenie:)
Lubię taki werset biblijny:
"Żelazo ostrzy się żelazem. Tak jeden człowiek zaostrza oblicze drugiego."(Przysłów 27:17)
Dlatego dziś ze mnie schodzą emocje..nawet spałam do 8!!!
A zaczęłam odtajać już wczoraj po południu.Gdy zobaczyłam po powrocie do domu leżak..
Długo nie myśląc przytaszczyłam swoje przydasie:
Oczywiście okazało się ,że z xxx nic nie wyszło...i trochę pochrapałam :)))..A ten cudny koszyczek w różyczki dostałam od Anetki-furiatki:)..inne inszości,które były w środku pokażę następnym razem:)
W sobotę ,kiedy mój mąż grał z Mackiem w scrable i chińczyka ja miałam czas na małe zaległe szycie...
Powstały dwie poszewki na poduszki..o niecodziennym rozmiarze(36x69z ikea)
Niestety..pomyliłam się:(((((Narysowałam sobie dobrze wymiary...ale jakoś potem ciachnęłam za krótko...i z tyłu zamiast zakładki..dałam wiązane troczki:
A na koniec chciałabym podziękować za wyróżnienie od Sylwii:))
Bardzo dziękuję:)))
super, że udało sie zaprzyjaxnić z Mackiem :)
OdpowiedzUsuńPowłoczki super się prezentują !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńEgzamin praktyczny na rehabilitantkę zdałaś śpiewająco !!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam i życzę dużo słoneczka !!!!!!!!!!!!!!!!
Agnieszka
Beatko ależ się wzruszyłam...wszystkim i pożegnaniem z Maciusiem i tym że ja też okazuje sie jestem nienormalna;))) i dobrze mi z tym!!!
OdpowiedzUsuńKoszyczek cudowniasty i twoje szyciaki biją wszystko, rewelacja!!!
Buziaki;***
Piekne rzeczy.
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze do dzieci jak Maciek trzeba podejsc bardzo spokojnie z wyrozumialoscia i spokojem.Do takich zawodow trzeba miec "powolanie".
Zapraszam na moje pierwsze candy, chociaz jak widze Twoje rzeczy, to co tam takie h&m home ;))
Poszewki wspaniałe, a co do Macka, cóż to naprawdę wspaniały komplement, pracuję z dziećmi z autyzmem, dotrzeć do nich to trudna droga, ale jak widać niektórym to się udaje bardzo prędko:) Pozdrawiam słonecznie i cieplutko znad morza:)
OdpowiedzUsuńjesteś WIELKA:))))nic dodać nic ująć:))))
OdpowiedzUsuńTeraz pogoda będzie już tylko ładniejsza- musi być :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że aqratnie normalna nie jesteś ;)
OdpowiedzUsuńSłonka mnóstwa życzę! Serdecznie pozdrawiam :)
A jakoś tak pozytywnie nastroiłaś mnie ,
OdpowiedzUsuńfajnie jak w życiu dzieje się pozytywnie,
dobrze jest dawać dobro , bo to wraca :-)
odpoczywaj:)) dobro wraca do człowieka...
OdpowiedzUsuńTrochę wzruszyła mnie pierwsza część posta:) Pracowałam z dziećmi 32 lata:) z różnymi dziećmi. Było miło i mniej miło, ale nigdy nie przestałam ich kochać:)))) Od nich można się tyla nauczyć:))) Piękny ogródek, poszewki też. Gratuluję wyróżnienia , pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWiesz co?To ja tez przyjade do Ciebie na turnusik.
OdpowiedzUsuńWspaniały werset! Nie znałam go, a trafiony w punkt. Wyobrażam sobie, że ciężko Ci było pożegnać się z Maćkiem wszak "Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać".
OdpowiedzUsuńCałuski Qrko
A pogodę zapewniła Amisia:-)
Fantastyczne poszewki:)) a na tym lezaczku w twoim cudnym ogrodzie to z checiom bym polezala:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia
Gratuluję wyróżnienia.....))))Pomyłki się zdarzają ...dobro wynagradzane jest dobrem.... zdjęcia kwiatowe super. Zaległabym z miłą chęcią...Gorące całuski pa...pa...
OdpowiedzUsuńWspaniałe poszewki
OdpowiedzUsuńOgród zadbany to i leżenie w nim sprawia przyjemność
Pozdrawiam
ale się u Ciebie dzieje, a wpis przeczytałam jak dobra książkę! rozstania są pełne łez gdy się człowiek zwiąże emocjonalnie z kimś. Ja też mam tę przypadłość, że łatwo nawiązuję kontakt z pacjentem, a gdy podejdę emocjonalnie do tego to potem boli rozstanie. Nie pracowałam nigdy z dziećmi, nie wiem czy bym umiała, bo ciężkie są pożegnania (Pożegnania w głębokim sensie) z dorosłymi i starszymi, a co mówić z dziećmi.
OdpowiedzUsuńPrzecudne zdjęcia!!! leżaczek w ogrodzie bardzo kusi, oj bardzo...też bym mu nie odmówiła:)
Podusie bardzo fajne, nawet z troczkami
i nie normalniej, Bądź taką zawsze!
UsuńDzięki za odwiedziny i słowa pociechy... a Twoje zdjęcia powalają , pieknie prezentujesz swoje niezwykłe prace, lawenda jest sliczna!
OdpowiedzUsuńQrko, jest pięknie !
OdpowiedzUsuńBuziaki
Kochana, to piękne co usłyszałaś i piękne co napisałaś {cytat}
OdpowiedzUsuńa ja się zakochałam w twoich podusiach i zaraz napiszę maila :))
buźka
Jesteś dobrą i romantyczną osóbką,która widzi piękno w ludziach i w małych rzeczach do tego utalentowaną, to musi się wydawać nienormalne:)))a ja uwielbiam takich ludzi,Pozdrawiam i gratuluję wyróżnienia
OdpowiedzUsuńQurko... napiszę znów to samo... jesteś cudowna...
OdpowiedzUsuńQrko (mój błąd)
Usuńpodpiszę sie wszystkimi konczynami, jestes wielka!!!a podusie świetne, troczki im nadają charakterru :)
OdpowiedzUsuńz takim leżaczkiem i w tak pieknych okolicznościach przyrody ,to mozna sie zrelaksować :)
OdpowiedzUsuńPoduchy super ,a słowa taty Maciusia wzruszające ,jesteś wspaniałą osobą :)
Każdego dnia dowiadujemy się czegoś o sobie i uczymy się czegoś nowego, dzięki Maćkowi jesteś bogatsza o nowe doświadczenia i troszkę więcej wiesz o sobie , podusie świetne ,a koszyczek cudny :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
Chylę czoła, coś na ten temat wiem po mojej 28-letniej nauczycielskiej pracy. Trzeba być dobrym w środku, zeby na zewnątrz osiągnąć taki sukces. Maciek jest na pewno Twoim sukcesem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAle z Ciebie wyjątkowa kobieta jest .. bardzo mocno czuć to w twoich postach.. i dobra taka, godna podziwu
OdpowiedzUsuńNiesamowita z Ciebie kobietka
OdpowiedzUsuńOj, musi by z Ciebie bardzo dobry człowiek... dziecko nie dałoby się oszukać. Możesz zdradzić jak zrobiłaś ten transfer? Bo właśnie ja w dzisiejszym poście się nad tym zastanawiam...
OdpowiedzUsuńTak to jest - człowiek uczy się przez całe życie:) Pozdrawiam ciepło Sylwia
OdpowiedzUsuńSamo zycie...Szkoda ze tak sie skonczylo. Dobrze jednak ze bylo Wam dane poznac sie, to tez jakies pocieszenie, choc marne.
OdpowiedzUsuńChyba to dobrze ze materialu zabraklo, bo te troczki sa urocze, atak to nigdy by nie powstaly...
O ogrodzie i lawendzie nie bede sie rozpisywac...bo zazdrosc mnie (moze nie zzera) dopadla.Pozdrawiam
Dawanie jest dużo bogatsze niż branie a werset tak głęboki,że może stać się kredem życiowym.
OdpowiedzUsuńPodusie machnęłaś przecudnej urody .Pozdrawiam
Oj ja ci dam furiatke ha ha ,Beatko maciek napewno będzie mile wspominał taki pobyt u tak dobrej duszyczki .A podusie mają jeszcze większe znaczenie bo On Ci pomagał .Marynistyczne świetnie wyglądają .Buuuziaki
OdpowiedzUsuńMusisz mieć wielkie serce :)
OdpowiedzUsuńŚciskam
K.
Oglądam Twoje prace z drżeniem serca, tak mi się podobają.Pozwolisz,że zapytam naiwnie: Jak robisz te nadruki?
OdpowiedzUsuńTO NITRO:))Z DRUKARKI LASEROWEJ-ODBICIE LUSTRZANE:)..NA LEWJ STRONIE SMARUJEMY NITRO...I JUŻ:))
UsuńQrko, masz wielkie serducho - i Maciek był szczęściarzem, że na Ciebie trafił :) Poduchy wyszły Ci świetne :)
OdpowiedzUsuńQrko:) Jeju.. ten ogród u Ciebie.. Maciuś był na pewno zachwycony pobytem w Twoim Królestwie a Tobą w szczególności, bo serducho masz na dłoni Qrko:)
OdpowiedzUsuńPoduchy cudne!
Serdeczności, nareszcie mamy prawdziwy LIPIEC na Wybrzeżu:)
Lawenda?Brzmi znajomo!Ja ją uwielbiam,podobnie jak mikołajek(?)na kolejnym zdjęciu.Poduchy fajne,ciekawie wyglądają,podziwiam.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie wysłać do Ciebie zapytanie w sprawie tabliczek:)Pozdrawiam
TAK TO MIKOŁAJEK:))..TYLKO POTEM STRASZNIE SMIERDZI:))))))))))))))))
UsuńAż mi się łza zakręciła czytając Twój post,a poduchy wyglądają super!
OdpowiedzUsuńKochana bycie normalnym to strasznie nudne - tak przypuszczam, bo ja do tych drugich zdecydowanie należę:D
OdpowiedzUsuńKoszyczki cudne ale poszewka szałowa!!!
Bardzo mi się podoba:D
Przesyłam słońceeeeeeeeeeeeeeeee!!!!
Kochana
OdpowiedzUsuńWspaniała Kobieta z Ciebie.
Poduchy uszyłaś przepiekne!
Urywki Twojego ogrodu- i znów sie zakochałam.
Bajeczny
Możesz mi zdradzić jak nazywa się ta szara farba .
Zobaczę w sklepie, moze to bedzie właśnie to!
Wielkie jest Qrze serce:)
OdpowiedzUsuńMiło jest w życiu spotykać ludzi,
dzięki którym poznajemy lepiej samych siebie.
Jaki optymistyczny post :))) Poduchy rewelacyjne, a ze słońca i ja się cieszę ogromnie:)
OdpowiedzUsuńZ troczkami też pięknie:) Wracam do Twojego ogródka:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie:)
Z wielka przyjemnością przeczytałam i obejrzałam Twój poscik!!!jest taki optymistyczny,pozytywny! taki prawdziwy.
OdpowiedzUsuńBuziaki przesyłam!
Piękności tworzysz :) W takiej scenerii z leżaczkiem to ja też chętnie bym podrzemała. To co piszesz jest bardzo prawdziwe, czasami każda z nas ma takie odczucia jakby była wariatką, a przecież robi dla kogoś zwykłe według niej rzeczy.
OdpowiedzUsuńGratuluję okrągłej liczby obserwatorów :)
Wspaniały optymistyczny, tryskający dobrem post. Ściskam serdecznie!
OdpowiedzUsuńrozświetlasz wszystko, Kochana....
OdpowiedzUsuńbuziolki wiekie!
Świetne te marynistyczne poduchy, a ich błekitne troczki też są urocze!
OdpowiedzUsuńKlimatyczne zdjątka, poduchy cudeńka a kolejne doświadczenia bezcenne,serdecznosci posyłam.
OdpowiedzUsuńWitaj, czy możesz zdradzić tajemnicę, jak suszyć lawendę, aby nie straciła swego uroku i barwy? Bo mi nijak wychodzi. Wianuszki zrobiły się szare. Podczytuję Twój blog, choć nie komentuję, ale mam nadzieję, że jeszcze nie łamię prawa? :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńwazny jest chyba moment zrywania...tak aby nie była za bardzo rozwinięta...susze ja w zacienionym miejscy,,,,związana w pęczki...ale i mi traci z czasem trochę kolor:))
OdpowiedzUsuńNo to małe pocieszenie :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńświetny cytat..i bardzo dobrze odzwierciedla czasem ciężkie a czasem piękne ludzkie relacje a poduchy fantastyczne
OdpowiedzUsuńI jak zawsze wszystko wyszło przepięknie :))
OdpowiedzUsuńA dzisiejszego dnia sama bym się położyła z kotami na tarasie ;)
ale błogo i pięknie w tym ogrodzie
OdpowiedzUsuńWszystko ładnie, pięknie, żeś szalona kobitka, ale za ten boski leżak, w boskim ogródku to cię nie lubię:D:D
OdpowiedzUsuń