Jak tydzień,dwa temu usłyszałam o takim dniu..to zaczęłam się śmiać))
Ludziska mieli toaletę na klatce...mnie to tak do końca nie zdziwiło-gorzej z osobą ,która mi towarzyszyła...sama wychowywałam się w mieszkaniu bez tych udogodnień....w ogóle bez łazienki...koszmar!!16letni koszmar;
Moja trauma nie pozwala mi do dziś korzystać z takich toalet!!!
Musze znaleźć w moich archiwach zdjęcie toalet w dniu kupna domu....do dziś jedna z nich budzi moja odrazę.....
U mnie w domu chyba najwięcej z wszystkich chemikali zużywam Domestosu i produktów podobnych!!
Nigdy nie skorzystam z drewnianej budki...tzw sławojki..brrrr..ku zdziwieniu moich przyjaciół.....NEWER!!!!
Ale okazuje się ,że mnóstwo osób na świecie nawet tego nie ma!!
zobaczcie sami.
A TUTAJ!! KAŻDY MOŻE POPRZEĆ TEN DZIEŃ OSOBIŚCIE W OSOBLIWY SPOSÓB:))))
Coś takiego, może to przyczyni się do jakości toalet publicznych.....Bo jeszcze czasami są koszmarne. Jest dużo lepiej niż przed laty ale jeszcze dużo musi się zmienić.....))))Ja mimo, że już trochę żyję też nigdy nie korzystałam...Pachnącego i spokojnego tygodnia...pa....
OdpowiedzUsuńw jednej tylko galerii handlowej korzystam...ale pozostae...i klatki na klatce....nie dam rady:)))..a swoja droga ...zapachy to temat na osbny post...hihihi..a nawet blog:))
UsuńNawet niewiedzialam.... ale temat wart zaglebienia, kozystam w bardzooo skrajnych przypadkach, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńQrko Ty mi się kojarzysz z poezją a nie z Dniem Toalet...:-)))
OdpowiedzUsuńhihijhi...bo we własnej toalecie to ja mam ...no może nie poezje...ale zielona łakę:))))
UsuńPrzyznam,że nie miałam o tym pojęcia ..
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o takim dniu;) stempel świetny!:)
OdpowiedzUsuńJa też nie słyszałam o takim dniu, oj jak ja nie lubię tych publicznych...buziaki!
OdpowiedzUsuńTemat wstydliwy, ale prawdziwy ;))) Ja dosc czesto podrozuje i z obcych toalet korzystac musze...czasami nie ma rady :)))
OdpowiedzUsuńJa też mieszkałam w takim budynku, gdzie na sześć mieszkań przypadała jedna toaleta na korytarzu. Nigdy w życiu z niej nie skorzystałam i do dzisiaj zachodzę w głowę, jak przez dwa lata dałam radę mieszkać w takich warunkach. Moi sąsiedzi byli pacjentami szpitali psychiatrycznych i recydywistami. Mama, gdy odeszła z nami od ojca nie miałą się gdzie podziać. Było ciasno, ciemno, nieciekawie, bez łazienki i toalety,bez dostępu do ciepłej wody, ale przynajmniej był spokój psychiczny. Życie w takich warunkach wiele w człowieku zmienia i uczy gospodarności oraz pomysłowości. Pomimo tego, że mieszkanie łazienki nie posiadało, stworzyliśmy sobie swoją własną namiastkę w postaci ogromnej plastikowej michy umieszczonej w kuchni. Miałam wtedy 18 lub 19 lat. Dzięki Bogu to już za nami.
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Malanko..pierwsza łazienke miałam w wielu...18lat...i do dziś nie mam zrozumienia ,że ktoś się nie kąpie codziennie...brak łazienki niczego nie usprawiedliwia.....a przez 3 lata miałam ubikacje...o zgrozo..nie wiem czy pisać....w piwnicy:)))..moi rodzice zrobili tam kapitalny remont...a jak sie wprowadzaliśmy..miałam wtedy 14 lat...zastaliśmy tam metalową!!!!muszlę...okropna..pamiętała chyba kupke i siuśki Adolfa:))))))...mój brat nigdy ..hihihi ...z niej nie korzystała...bała sie piwnicy i ...pajorów!!!!!po szkole zawsze chodził do babci:))
UsuńQrko mieliście bardzo pomysłowe wc :) My miałyśmy też pomysłową, ale publicznie nie napiszę-bo wstyd, czasy nie te i palcami zaczną wytkać :))
UsuńJa mieszkałam z rodzicami i rocznym bratem w suterenie przerobionej z...pralni. Mieliśmy co prawda ubikację (z takim sznureczkiem i kolbą drewnianą:)), a kąpaliśmy się w ogromnej balii obudowanej kaflami, wodę lało się wężem podłączonym do zlewu, a pod spodem PALIŁO SIĘ OGNISKO. Woda podgrzewała się jak w garnku i wchodziło się do balii z gorącą wodą. Innej "wanny" nie mieliśmy:) Kąpiele niestety raz w tygodniu, ale codzienne gruntowne mycie w miskach. Takie czasy....1979:)szłam do zerówki.
UsuńI powiem Wam, że to był LUKSUS, bo moja ciocia miała ubikację na klatce właśnie dla całego pionu. Nie korzystali z niej oczywiście, bo połowa lokatorów ostro tankowała, więc...wiadomo. Ale jak sobie radzili, to Wam nie powiem...mieli w domu tylko dwa pokoje, bez kuchni i łazienki, kąpali się w plastikowej wanience (dwoje dorosłych i dziecko w wieku 9 lat)...rok 1984. Później mieli już swój dom, więc i ten toaletowy koszmarek się skończył.
Qro, temat ciekawy,warto powspominać może, niech "młodzież" wie, jak "starszyzna" sobie kiedyś radzić musiała:)
Żeby sobie temat trochę upiększyć może trzeba wyruszyć do naszych sąsiadów.Co prawda to złudna poprawa nastroju. Byłam ostatnio w Prowansji i na cmentarzu sprzątalismy groby bliskich. W pewnym momencie musiałam skorzystać z toalety. I to było moje największe zaskoczenie - piękna czyściutka, niezamykana, z papierem toaleta na cmentarzu! Tego sobie i Wam wszystkim życzę w kraju. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCiekawy temat, przyznam się szczerze, że ja od publicznych toalet stronię, kilka razy mocno sie zraziłam:)
OdpowiedzUsuńJakie było moje zdziwienie, ładnych lat temu, korzystając z toalety przy autostradzie w Niemczech.Czysto ,pachnąco,mydło i papier.Wydaje mi się,że w dużej mierze wygląd toalet zależy od korzystających z tego przybytku.Jak już poruszmy taki temat to tez spotkałam się w luksusowo wykończonej toalecie zostawione po sobie nie sprzątnięte zanieczyszczenia a wydawało by się ,że w takim miejscu to tylko ludzie na poziomie się pojawiają.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja pamiętam, jak jechałam "na wymianę" do Francji i w toalecie publicznej nie mogłam znaleźć spłuczki...co ja się naszukałam. A tam starczyło WYJŚĆ i woda sama się spłukiwała (fotokomórka). Możecie sobie wyobrazić moją minę:) O czystości nie wspominam,(lśniło po prostu), a u nas siedziały jeszcze tzw. klozetowe i wydzielały papier toaletowy - po dwa listki na głowę:)
UsuńMój znajomy ma na wsi sławojkę tak czystą, że można w niej jeść z podłogi:))))))To zależy od świadomości, wychowania, wpojenia pewnych zasad. Wcale nie trzeba mieć dużo pieniędzy, żeby utrzymać to miejsce w czystości. Amerykanki czyszczą domy octem, tym, którego my używamy, np do grzybków:))))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńdobra jest tez cola!!!!!!!!!!!...a sławojka najczystsza...i tak nie dla mnie...ja kiedys będąc ciężko chora pod namiotem...dostałam gorączki.....a uparta nie chciałam wracać do domu.....latałam w malignie latałam pół kilometra do lasu a do budki nie poszłam....:)))))))))
UsuńBo Qrki lubią wolność, wybieg, a nie budki.....jakieś!!!!!!
Usuńhihihi..prawda:))))
UsuńCzęsto korzystam,tak mam ,że muszę i stwierdzam jedno BRAK NAM ŚWIADOMOŚCI KORZYSTANIA Z WC:(w mojej pracy powstały nowe super wyposażone ubikacje-wymogi sanitarne-i co ?jeszcze rok nie minął a trzeba było wszystkie na klucz zamknąć bo głupie ludziska powyrywały krany i zalewało nas.A papier? do pół godziny znikał,nawet ten przymocowany do ściany,pewna staruszka wychodziła z wc a za nią ciągnął się papier(nie zdążyła schować tego co ukradła).I jak ma być dobrze?Ile z Was używa szczotki po sobie w publicznej toalecie?Ja w pracy w naszej toalecie napisałam kartkę"załatwiłeś się to się odwróć,czasem samo spuszczenie wody nie wystarczy,koło ubikacji stoi szczotka-dziękujemy"..aleś ruszyła temat:)))dla mnie strasznie wrażliwy,tępię brudasów okrutnie:)))))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBożenko ja zawsze powtarzam..odwróć się i sprawdź czy zostawiłeś ją w stanie,do której sam chciałbyś wrócić...to przecież nie trudne!!!a jednak:(((
Usuńja już coś o tym słyszałam wcześniej,a teraz widzę, że na blogach notki się pojawiają :)
OdpowiedzUsuńz takich ekstremalnych wrażen w pamięci mam toalety na dworcach i w pociagach, ufff dobrze,ze nie muszę poruszać się takimi srodkami lokomocji....
OdpowiedzUsuńhihihi..a jechałaś pociągiem 11lat temu do Kijowa?????????? To było bardziej ekstremalne doświadczenie niż skok na bandżi!!metalowa szczotka z trzema "włosami:...na łańcuchu!!!!!!!1
UsuńUhhh, śmierdzący temat, że się tak wyrażę, dlatego parę lat temu zabytkowy, babciny nocnik ozdobiłam stokrotkami:))
OdpowiedzUsuńAle wprzódy był Domestos, potem Domestos, a na końcu też Domestos :))))
ale "śmierdzący" temat , widziałam w swoim "krótkim" życiu wiele toalet,miałam kolezankę co miała na korytarzu ubikacje , nigdy bym tam się nie załatwiła , a najgorsze toalety to są w rumuński, bułgarskich pociągach... , a w kolejach arabskich jest tylko dziura ...i co tu zrobić... ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
taką dziurę pamiętam jako dzieciak.....w łódzkiej stacji......nie skorzystałam.....o mały włos nie narobiłam w majciochy:)))
UsuńQrko, tez mam problem z korzystaniem z takowych przybytków , ale odkad nosze ze soba środek do dezynfekcji jakos mi lżej :D Polecam zakupic skinsept pur w aptece ( forma spryskiwacza ) wsadzamy do torebki i już :)
OdpowiedzUsuńja mam w żelu z aplikatorem:))
Usuńznam ten ból, tzn niechęć do publicznych toalet... w szkole średniej mieszkałam w internacie i przez cały tydzień nie mogłam się doczekać wyjazdu do domu, by w spokoju, we własnej łazience przyjemnie spędzić czas ;) mam obiekcję przez publicznymi toaletami, prze dotykaniem tam klamek, kranów, w zasadzie wszystkiego... po powrocie do domu wręcz obsesyjnie myję ręce kilka razy, czy to już choroba??? a chusteczki antybakteryjne to nr1 w mojej torebce...
OdpowiedzUsuńja podobnie jak Joasia...w torebce mam aplikator z dezynfekującym płynem...a klamek i tak nie dotykam...
Usuńi wiesz, te statystyki są przerażające...
Usuńprawda???? a taka zwykła rzecz..toaleta....a ktos przez jej brak....umiera:((((
UsuńNo tak trudny temat ... 21 wiek mamy prawda?? czy ja się mylę?? a jeszcze na wsiach są drewniane wychodki, w miastach toalety na półpiętrach (moja babcia tak ma) ... a dla mnie toaleta to zawsze trauma, bo albo nie ma dla niepełnosprawnych, a do "normalnych" się nie dostanę, albo jest i nikt nie wie gdzie jest klucz, albo jest zapomniana przez świat, zwłaszcza sprzątaczki ...
OdpowiedzUsuńPorażające i przerażające dane. Nigdy nad tym problemem w skali świata sie nie zastanawialam, ale patrząc na sprawę tylko z perspektywy własnego podwórka, czyli polskiego miasta prawie milionowego, to moge sobie wyobrazic jak to wyglada w krajach znacznie gorzej od naszego rozwinietych.
OdpowiedzUsuńQrko, nie dziwię się, że masz taki a nie inny stosunek do różnych toalet i chemikaliów.
OdpowiedzUsuńJa szczęśliwie toaletę pamiętam od zawsze i nie mam większego problemu z tymi gorszymi, a domestos owszem, używam, ale inne produkty do mycia / czyszczenia to nie taka chemia chemia... :))
Mieszkam od niedawna U SIEBIE. Mieszkanie w poniemieckiej kamienicy. Marzyłam o takim, ale dopiero teraz widzę, że to troszkę inny świat. Na osiem mieszkań w mojej klatce, tylko dwa są własnościowe. Nie wiem kto ma, a kto nie toaletę w mieszkaniu. Wiem tylko, że na półpiętrze one są i, że ciągle z niej korzysta moja sąsiadka. Dziewczyna w moim wieku z dwójką dzieci, z którymi czasem nad ranem biegnie do tej toalety przez zimny nieogrzewany korytarz z piękną poniemiecką posadzką, którą doceniam chyba tylko ja. Ale cóż się dziwić - ja mam toaletę! Ba! Ja mam łazienkę! Swoją własną...
Straszne te dane! Potworne wręcz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło.
Kilka traumatycznych byłam zmuszona odwiedzić w życiu w różnych dziwnych miejscach;) Za sprawą Twojego wpisu wróciły do mnie wstrząsające wspomnienia;))) Ależ temat poruszyłaś gówniany, pardon;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wstrząśnięta wspomnieniami:)
Ja się nabawiłam traumy w Niemaczech widząc na festiwalu czym smarowali klamki od toalet pijani Niemcy dla zabawy... No comment more...
OdpowiedzUsuńNajgorsze wspomnienie, to WC na stacji Łódź Kaliska, ale dawno, dawno temu. Z dawnych lat publiczne WC tylko i wyłącznie mi się kojarzy z obsranym i zasikanym sedesem, brakiem papieru i obrzydliwym smrodem. Z toy-toya też nie skorzystam, bo mam wrażenie, że się ze mną wywali i to mnie zaleje.....Sławojka moja własna w Kaczorówce jak najbardziej, w lasku sobie stoi na ścianach mam obrazki i malowane własnoręcznie scenki rodzajowe, ze stanowiska "dowodzenia" można sobie ptaszki podglądać.....Tylko w nocy za nic bez obstawy do niej nie wyjdę:))
OdpowiedzUsuńW sumie zamiast publicznych toalet wolałabym krzaki:)
Szokujące dane! Znam takiego jednego, co miał, jak ty!
OdpowiedzUsuńOj Qreczko...ja sobie mogę nie lubić toalet publicznych,ale był taki etap w moim życiu że korzystałam bardziej intensywnie niż reszta społeczeństwa.Dobrze że już mogę tylko wspominać ten czas... :(
OdpowiedzUsuńWnioski z tamtego okresu czasu mam takie-jakość toalet publicznych nie idzie w parze z ceną,bo te są nienormalnienie wysokie.
O takim dniu to ja nie słyszałam....
A to ciekawe... nie wiedziała,że jest taki dzień.Śmierdzaca sprawa :))
OdpowiedzUsuńFajnie, że poruszyłaś ten temat i to tak szczerze w osobistym kontekście. Jeśli chodzi o "wygódki" drewniane, to przez całe dzieciństwo jeździłam na wakacje do barakowozu przystosowanego do mieszkania, a potrzeby załatwialiśmy właśnie w tym drewnianym klopiku. Tylko my i zawsze było czysto, więc nie mam żadnych złych wspomnień. No ... może muchy :-( Mimo to, gdyby nie ten przybytek, nie spędziłabym tylu cudownych chwil na łonie natury :-)
OdpowiedzUsuńQrko, nawet nie wiedziałam, że istnieje takie świeto ...
OdpowiedzUsuńZ duma moge powiedziec,ze cala moja familia godnie uczcila ten dzien spedzajac w toalecie wiecej czasu niz przed telewizorem.Adas przytargal z przedszkola wirus i wszyscy mamy (ladnie to nazywajac) dolegliwosci zoladkowe:)
OdpowiedzUsuńA tak wracajac do tematu toalet publicznych to przez te wszystkie lata podrozujac miedzy Polska a Norwegia poznalam wszystkie toalety na tej trasie:) i z reka na sercu powiem tak,ze niewiele jest toalet na tej trasie z ktorych bez obawy o zycie mozna skorzystac.Czesto wole wybrac "krzaczek".Brzydze sie publicznych toalet i nie chodze na basen:)
Qrko dobrze Cię rozumiem, ja też nie korzystam ( a przynajmniej się staram ) z publicznych toalet
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
W jednej z naszych "darmowych gazetek" spotkalam wzmianke na ten temat. Wspolczuje tym, ktorzy w ten dzien obchodza urodziny, ale w koncu to tylko nazwa i fikcja. Ja sama wychowalam sie z drewnaina wygodka i nie pozostawilo to u mnie zadnych "uszkodzen na psychice", a wrecz przeciwnie...to byly czasy :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz slysze o taim dniu,ciekawam jaki madry czlek wpadl na ten pomysl.Nigdy nie zalatwiam sie w publicznych toaletach tak jakos mam,jesli juz musze to wpadam do apteki i tam rowniez jak najszybciej .Pozdraiam serdecznie.Fajny post,dziekuje
OdpowiedzUsuńOj Qrko! Widzę, że możemy sobie podać ręce. Ja pierwszą prawdziwą łazienkę miałam, jak się wyprowadziłam z domu... czyli w wieku lat 20... czyli mam od lat 7... ale numer :) W każdym bądź razie wcześniej była wygódka na dworze (lub po prostu nocnik), kąpiel najpierw w blaszanej balii, a potem w normalnej wannie, ale bez odpływu (bo wanna też stała w piwnicy) i trzeba było całą wodę wynosić miskami na dwór. Nie wspomnę o kąpaniu "rodzinnym"... U mojego wujka teście zamontowali sedes dopiero w ubiegły weekend! Znam całe mnóstwo ludzi na wsi, którzy - mając już toalety w domach - załatwiają swoje potrzeby i tak w drewnianych ustępach (jak to się u nas mówi). A to nie chce im się biec do domu, kiedy pracują na dworze (to rozumiem), albo, jak mój ś.p. Dziadek, nie chcą "zapychać" kanalizacji cięższym kalibrem i specjalnie biegają na dwór. I pomyśleć, że cywilizowane toalety były już znane w starożytnym Rzymie... Tymczasem mnie też jakoś się tak utrwaliło, że łazienka musi błyszczeć i najchętniej bym ją sprzątała i myła codziennie i całą muszlę bym wypełniła pachnącymi zawieszkami :D Może ludzie, którzy długo nie mieli takiego luksusu bardziej go doceniają...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
tak...to decenianie wynika z byłych braków....
UsuńQrka,Ty to masz zdolności do zaskakiwania tematem:) A co do toalet, może skupię się na pozytywnej stronie problemu w naszym kraju. Otóż w Katowicach otwarto nowy dworzec kolejowy. Furorę robią tam ... toalety. Podobno genialnie zaprojektowane. Muszę się chyba tam kiedyś pofatygować:)
OdpowiedzUsuńJa pamiętam takie drewniane wychodki z wakacji w górach. Nie było to miłe, traumy się jednak nei nabawiłam, bo po 2 miesiącach traperskich warunków wracałam do mieszkania z łazienką.
Pozdrawiam serdecznie
Zdawałam sobie sprawę z istnienia problemu, ale nigdy nie myślałam o nim tak... statystycznie; ja do dziesiątego roku życia miałam toaletę w piwnicy sąsiedniego domu, bo mieszkaliśmy w dawnej dozorcówce - pokój, kuchnia i sionka.
OdpowiedzUsuńNinka.
Ninko..a ja myślałam,że tą toaleta w piwnicy zaskoczę....szok..
UsuńSzokujące te dane!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię tych publicznych! Brrr, ale z moim problemowym pęcherzem niestety musiałabym w ogóle nie ruszać się z domu :(
OdpowiedzUsuń