..zaraziła się robieniem kwadracików..
W tym tygodniu akuratnie od rana do wieczora mój mąż na kursie....a mi się tak jakoś nic nie chce....
Owszem cały czas coś zmieniam ,dziergam ,sprzątam...a propos...wczoraj cofając się tyłem po wypolerowaniu listew przypodłogowych w sypialni...zahaczyłam się moi wielkim d...kiem o łóżko...rymsłam z impetem na podłogę...siniacząc sobie owe 4litery i rękę,którą w obawie o głowę- postanowiłam zamortyzować upadek:(((
Wniosek??Jak zawsze ten sam...moje adhd niewątpliwie będzie powodem mojego zgonu!..i to w kapciach!!
Nawet Rysiek przez moment ze dwojona prędkością zaczął się myć:
Czy ruch to zdrowie? Mam chyba odmienne zdanie w tym temacie. Widząc do czego nadmierna prędkość może prowadzić..zdecydowanie cała trójka zwolniła..
a ja .....trochę pokwękałam....i zapaliłam sobie świeczuszki,które ze świecznikiem zrobiła dla mnie moja "ciężarówka":
I od razu zrobiło mi się lżej na duszy...
W sobotę kupiłam sobie nici.....i postanowiłam metodą prób i błędów-wymyślając rożne sekwencje połączeń słupków i łańcuszka-spróbować sklecić serwetę na szydełku....No cóż wariatkowo nie zna ograniczeń!!
Jakoś tak ciemno....ponuro..może wtulę się w Ryśka?
Qrko najdroższa...Strasznie Cię lubię.Bardzo mi imponujesz...tym jaka Jesteś,tym jak siebie pokazujesz nam tutaj...zakochana jestem w Twoich zdjęciach...i jest mi aż głupio to wszystko pisać...ale tak jest i już ;)
OdpowiedzUsuńUlciu:)))) ale ja chodząca pierdoła jestem:)))!!!
UsuńJa tam swoje wiem :)))
UsuńWitaj " pracusiu"...Znowu robótka pójdzie w ruch....Świecznik bardzo ładny....Nadaje ciepła twojemu domkowi w te ponure dni...Zwierzaków też Ci nie brakuje tak jak u mnie...Cieplutkie buziaki pa...
OdpowiedzUsuńtak:))))i mam rozpoczęte dwa pledy:))))
UsuńCałe szczęście, że ręki nie uszkodziłaś. Jak Ty byś te cudeńka dziergała. Piękną paterę wypatrzyłam u Ciebie :) Gdzie zakupiłaś to cudo?
OdpowiedzUsuńna wiosnę w E.Leclerc,,,tylko rant pomalowałam na biało:))
UsuńCudna :) To pewnie przez ten rant tak mi się podoba ;))))
UsuńJa też bym się chętnie zaraziła szydełkowaniem...tylko nie mam od kogo :( A zdjęcia piękne...takie ciepłe...klimatyczne...ach :) Życzę szybkiego wyleczenia potłuczenia siedzenia :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJesiennie :-)
OdpowiedzUsuńZmieniłaś muzykę czy mi się wydaje ??
Uwielbiam Cię :D
OdpowiedzUsuńADHD uaktywnione na drutach, hehe, tylko piękne rzeczy muszą z tego wyjść! :)
OdpowiedzUsuńKochana Qrko, Mróweczko najpracowitsza z nas wszystkich, bardzo się cieszę, że udało Ci się zarazić kogoś dzierganiem kwadratów:)
OdpowiedzUsuńPiękny świecznik dostałaś. Wiesz, ja o tych świecach bezpiecznych już słyszałam-są fajne-tylko ich cena...
A na potłuczony zadek najlepsze jest nacieranie czystym spirytusem. Ja, gdy błam wysoko w ciąży synkiem, spadłam ze schodów... tyłek i nogi miałam fioletowe, bo też amortyzowałam upadek na tył i właśnie nacieranie spirytusem pomogło bardzo, za zgodą lekarza oczywiście.
Odnośnie tej cudnej muzyczki u mnie napiszę Ci maila wieczorem, jak ją zdobyć :)
Całusy!
Pracusiu, czy Ty kiedykolwiek odpoczywasz? :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że goście już pojechali, to się odzywasz:))))Fajnie, że jesteś:)))Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńPS. Ruch, to zdrowie, jak nic, tylko trzeba się umiejętnie cofać:))))))
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam ! Mężuś wymasuje i po bólu ;-) Nie ma nic lepszego niż "ręce które leczą"
OdpowiedzUsuńA pledzik rewelka.
Uściski
Ruch to zdrowie, a Ty jesteś zwinna łania, tylko ta podłoga taka podstępna zołza... ;)
OdpowiedzUsuńZdolniacha z Ciebie! Ja tych kwadracików - i w ogóle szydełka - za nic pojąć nie mogę :((( piękne zdjęcia, atmosfera :))) przytulnie!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrawdziwy pech no i jak Ty te pledy będziesz robić?Może na chodząco to i ruch bedzie ,buziaki
OdpowiedzUsuńSpojrzenie Ryska na ostatnim zdjeciu mowi wszystko,Bardzo go lubie jest fotogeniczny.Tylek nie szklanka-wyleczy sie, ale mimo wszystko, jak siedzenie boli to i lezenie nie wychodzi.Ale Ty mimo wszystko machasz szydelkoem dalej..pieknie Ci to wychodzi.)
OdpowiedzUsuńDobrze, że było na co upadać, tak ja się tez pocieszam. Poza tym, to miejsce szybko się goi. Bardzo podoba mi się to co pod klosikiem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że masaż jest tu najlepszym rozwiązaniem... moze być ze spirytusem♥
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa tych serwetek co one powstaną..bo chyba na jednej nie skończysz;-))
buziolki
Oj biedactwo, dobrze, że nic poważnego się nie stało:) Do takiego Ryśka to i ja bym się przytuliła:)
OdpowiedzUsuńJa rowniez chce miec taka nauczycielke ;)))
OdpowiedzUsuńI ja bym chetnie od Ciebie przejela szydelkowego bakcyla:D:D
OdpowiedzUsuńOjojoj!Biedny qrzy "tyl"-nastepnym razem wolniej Qrko!bo sie martwic o Ciebie bedziemy :-)
Usciski i jeszcze raz dziekuje :* :*
Qrko Kochana zdolna !, jak Ci zazdroszczę tych pięknych szydełkowych wytworków Twoich ,cudnie się prezentują ,szkoda ,że nie mieszkasz bliżej bo bym uczęszczała do Ciebie na nauki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
AG
och Rysiek z pewnościa Cie ugrzeję;)
OdpowiedzUsuńnie dziwię sie że ONA zaraziła się szydełkowaniem...to świetna sprawa jest;)
Ten świecznik jest genialny;)
Pozdrawiam cieplutko
To dobrze, że nic sobie nie zrobiłaś. Widać masz dobrego anioła stróża :) A twoje prace piękne jak zwykle! Za cokolwiek byś się nie wzięła jesteś skazana na sukces :)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Oj biedny tyłek, musiało boleć. Uważaj na siebie!
OdpowiedzUsuńA świecznik mnie zachwycił, jestem pod ogromnym wrażeniem.
ulala ale romantycznie:)
OdpowiedzUsuńKoty są piękne. Andrea
OdpowiedzUsuńNa temat niesamowitego przyciagania ziemskiego odnoszacego sie do pokaznych, czterech liter, moglaby opowiadac bez konca (najwiekszy obciach, ze kiedys przytrafilo mi sie to publicznie, na samym srodku targu ;) Ale ja, z podniesiona glowa odeszlam z usmiechem zeby w zaciszu wlasnego domu dokonac ogledzin i " lizac swoje rany" czytaj: smarowanie mascia...
OdpowiedzUsuńPiekny klimat panuje u Ciebie, nawet przez monitor udziela sie on ogladajacym, a ja uwielbiam takie ciepelko i kazdego , nowego posta na Twoim blogu :) Pozdrawiam
ja mam dziś zły dzień...mogę też wtulić się w Ryśka?
OdpowiedzUsuńO, kochana, tez bym chętnie przyjechała powtulać się w koty i nauczyć kwadracików :) ADHD przenieś na robótki :)
OdpowiedzUsuńQreczko Domóweczko, szalej, wariuj, tańcz i dziergaj tylko już tyłka nie tłucz.
OdpowiedzUsuńJa też jestem zakochana w takich kwadracikach ale nie potrafię robić na szydełku. Kiedyś jak miałam 12 lat to robiłam nawet serwetki i nic nie pamiętam....Życzę obfitej pracy i czekam na efekt końcowy, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBoję się,że za moment też się zarażę;))) te kwadraciki uzależniają:) Koty fantastyczne !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
dobrze, ze na siniakach sie skonczylo Beatko!
OdpowiedzUsuńbuziole
Ja też z miłą chęcią zaraziłabym się od Ciebie robieniem kwadracików!!! Niezmiennie i cały czas od nowa zachwycam się takimi robótkami jakbym widziała je pierwszy raz!!
OdpowiedzUsuńMarzy mi się taka narzuta, może wkrótce znajdę czas by spróbować!!! :-)
pozdrawiam słonecznie***
może i ciemno i ponuro, ale u Ciebie tak ciepło, że aż się wychodzić nie chce:) buziaki
OdpowiedzUsuńmam tylko nadzieję, że nic Ci się nie stało i rączki nie ucierpiały :)
OdpowiedzUsuńwiesz dlaczego?? ;)
Moje ADHD nie ma odzwierciedlenia w polerowaniu listew, choć za to akurat winię tarczycę leniwą, co jej się nie chce tyroksyny produkować. Jednak w dawnych latach (oj dawnych), jednym z numerów popisowych było wylanie właśnie podanego na proszonej wizycie napoju (zazwyczaj gorącej herbaty) i/lub zakrztuszenie się nią i puszczenie nosem :-) A przypadki bliskie zejściu także mi towarzyszą niemal co dzień, więc rozumiem Cię doskonale! Dobrze, że siniory w okolicach D..., to na światło dzienne nie wylezą :-)
OdpowiedzUsuńAż wierzyć się nie chce,że i ja kiedyś koronki na szydełku dziergałam. Teraz nie mam ani czasu, ani chęci, ani cierpliwości. Jednakże jestem pełna uznania, który jeszcze się chce i potrafią takie cuda, cudeńka wytworzyć!
OdpowiedzUsuńAch, Qrko lubię czytać, jak piszesz.Zawsze poprawisz mi humor:))
OdpowiedzUsuńTak, wtulenie w Ryśka to dobry pomysł:)
OdpowiedzUsuńOj,oj ale zabolało,współczuję.Robisz takie piękne rzeczy że możesz zarażać wszystkich wokoło:))to bardzo korzystny wirus:)))Rysiek idealny do przytulania:))))Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńE tam, przereklamowany ten ruch ;)
OdpowiedzUsuńRyszardos jest boski! I jaka patera ładna:)
czytam, czytam i literom nie zawierzam, o mnie pisałaś?
OdpowiedzUsuńja się potrafię potknąć swoim zywiołem na asfalcie gładkim niczym lustro!
i ubawiłam się - wybacz - bo "upadek" ten nieskoordynowany zawsze mnie bawi do łez i z siebie też się chichram :)
A te Twoje fioletki, mniam mniam :)*
Qrko świecznik jest przepiękny! no i ten salon...kociaki i włóczki na pierwszym planie hehe:)
OdpowiedzUsuńwyszłaś cało, prawda?:)
uściski
Och, jakbym bardzo chciała zarazić się od Ciebie szydełkowaniem:)))
OdpowiedzUsuńkochana nadrobiłam zaległości czytelnicze i ... podziwiam energię :)
OdpowiedzUsuńCo do szydełeczka... weź prosty schemacik i do dzieła z serwetunią :)
Cmoki
Fantastyczny ten świecznik .
OdpowiedzUsuńA no i mam nadzieje że do tylu to Ty już chodzić nie będziesz , do przodu kochana , aby do przodu ! :)
świeczuszki,ciacho i takie milusińskie kocurki nie ma lepszego pocieszenie po takim upadku)))
OdpowiedzUsuńJak to mówiła moja nauczycielka, sport prowadzi do... kalectwa ;) przytul się do Ryśka on wygląda na bardzo chętnego do przytulania , poza tym obkładanie kotem bolących miejsc pomaga.
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę i mniej kontuzji, koty fantastyczne jak zawsze, czekam na narzutę z kwadratów
ruch to zdrowie, a g...no prawda.
OdpowiedzUsuńPrzedwczoraj poleciałam na kije, dzisiaj smarkam, kicham, prycham a poleciałam dla zdrowotności !!!!!!!!!!!!!!
Uwielbiam klimat Twoich kątów, piękny świecznik i kochany Rysiek:). Uważaj na siebie:), ja też się ciągle gdzieś obijam, a moją zmorą są posiniaczone nogi hihi:)
OdpowiedzUsuńbuzi!
Śliczny masz świecznik! No i fajnie, że taki zapał dopracy u Ciebie :) A co do małego wypadku, to się nic a nic nie przejmuj! Ja to właściwie dziękuję Ci za tego posta. Miło wiedzieć, że nie jestem sama :) Wiesz, tak myślę, że kiedyś też sie zabiję potykając się o własne nogi... Mam tylko nadzieję, że po drodze kogoś nie przygniotę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Ja przez Henia który leżał na parkiecie tez potknęłam sie. bo to rude i to drugie też.
OdpowiedzUsuńOj kwadraciki są zarazliwe, a serweta wyłania się ciekawie
Qrko, zlituj się i uważaj na siebie!!! Też chętnie bym się zaraziła kwadracikami:) lepsze to niż grypa:)
OdpowiedzUsuńA ruch ręcami z szydłem to nie samo zdrowie?!:)
OdpowiedzUsuńJejku czemu ja u Ciebie wciąż widzę takie malusie literki, nawet jak piszę? Oszaleć idzie.:)
Wtulanie się w Ryśka przynajmniej miękkie lądowanie gwarantuje, jakby Ci to ADHD jeszcze nie minęło. Po wypróbowaniu trzech par okularów, szydełko poszło się przejść, a ja się zabrałam za szyszki, jakieś takie bardziej widoczne mi się zdały:))
OdpowiedzUsuńKotek na ostatnim zdjęciu fajnie spoglada ,az mu się czoło zmarszczyło :))strasznie mi się podoba to zdjęcie :))
OdpowiedzUsuńZamieszkałabym tu u Ciebie, tak ciepło i przytulnie, kotek jak mój Kącik, świece i szydełkowanie...Buziaki:)))
OdpowiedzUsuńAle u Ciebie przyjemnie:)
OdpowiedzUsuńCoś na temat takiego ruchu to mój syn może coś powiedzieć - nie potrafi spacerować, tylko cały czas biegnie, co kończy się często wywrotką, bo kamień, płyta chodnikowa, krawężnik... :^^ Kotowate podrap za uszkiem ode mnie :)
OdpowiedzUsuńTeż kocham Ryśka!!!
OdpowiedzUsuńOj z tym ADHD to jak u mnie;-)) Może mnie byś wzieła na naukę bo antytalent szydełkowy u mnie ogromny a takich kwadratów chciałoby sie oj chciało;-))))
OdpowiedzUsuńHej :) Nominowałam Cię do Liebster Blog. Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńpięknie!!!a te kolory włoczek.....a swiecznik i słodkie cos nie coś na paterce...a koty....
OdpowiedzUsuńno upadek troszkę odstaje od całej reszty, ale przeciez wypadki chodzą po ludziach :)
ale ja się uśmiałam z Ryśka, który zaczął myć się dwa razy szybciej hahahahahahahah... współczuję upadku i gratuluję pięknej serwety :-) świecznik bardzo mi się też podoba! :-)
OdpowiedzUsuńPozytywne ADHD jest niegroźne :-) Bez niego nie miałabyś takiego powera. Mój mąż jest Rysiek. Kota miałam Waldusia.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje Qurko kociaki ...
OdpowiedzUsuńżyczę jak najwięcej zapału szydełkowego ...
a i świecznik godny pozazdroszczenia...
buziak
Kochana jak szkoda, że to nie ja byłam Twoim gościem!
OdpowiedzUsuńAkuratnie coraz chłodniej, zaraz nas zamrozi śniegiem i przydałaby mi się taka zaraźliwość!
Zaraź i mnie, na odległość tymi kwadracikami!!
Czuję, że na różniste mazaje, kleje i inne śmierdziele to ja jestem wcale nieodporna, ale proszę o jedną niebrudzącą zaraźliwość i ... NIC!
śliczne zdjęcia! Pięknie urządzone wnętrza z uroczymi kocimi ozdobami :) :)
OdpowiedzUsuńOj ale masz cudne te koteczki:)pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńJeśli Twoje koty wytrzymują Twoje adhd to nie jest źle:))))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Twoje futrzaste piękności.Ryś jest "the beściak"
OdpowiedzUsuńPreferuję chód powolny i dostojny, szczególnie po moim gwałtownym spotkaniu z betonowymi schodami, na które z całym impetem usiadłam swego czasu. Skończyło się to miesięcznym leżeniem z połamaną miednicą. Dlatego przystopuj swoje ADHD, proszę :)