Dwa lata temu...postanowiłam zburzyć kilka ścian....
Mój mąż patrzył na wszystkie moje pomysły,robiąc oczy większe od głowy....Dziś oboje jesteśmy zadowoleni z tego,że nie powiedział akuratnie BASTA!!!!
Ale jak patrzę na zdjęcia...to nie wiem czy drugi raz bym się zdecydowała:)))
Została wyburzona ściana między dwoma pokojami:
Ale także między pokojem i kuchnią....(bo między przedpokojem i kuchnią zniknęła ściana już przy pierwszym remoncie prawie 8 lat temu )..hihihi..pogubiłyście się już:?
A jakby było mało...to jeszcze w proch obróciła się ściana między pokojem i jadalnią:))))
Oczywiście jak widać również elektryka nadawała się tylko do wymiany...ta pamiętała Adolfa...dom z 1938r:)Jak się wprowadzaliśmy namówiłam męża na wejście na ogród z jadalni..tu też powstał -dzięki mojemu mężowi mój kochany taras.....teraz jednak postanowiliśmy powiększyć do niego wejście..po zadaszeniu tarasu okazało się ,że w jadalni zrobiło się trochę ciemno...cóż cały czas uczyliśmy się na własnych błędach..i nadal się uczymy:
Tu już po wyburzeniu:) Surrealizm w pełni:
I już wstawione:)-dziś jaki pozostałe okna jest przeze mnie okleinowane:
Zniknęła też ściana między klatką schodową i kuchnią:
Powstała spora przestrzeń...wszystkie pomieszczenia na dole zostały połączone...choć nadal zachowały swój charakter..no i chyba wiadomo dlaczego w moim domu nie ma już pomarańczu???hihihi
Tu spojrzenie z jadalni na klatkę schodową...a najdalsze pomieszczenie to powstały (z byłego "otwartego" ganku) przy przeprowadzce wiatrołap:
Z sufitu w jednej z części powstałego salonu zerwałyśmy z przyjaciółką spadek po byłej właścicielce:Potem przyszła kolej na moje ukochane belki:
Po zerwaniu tapet -belki poszły również na sufity:
...i najbardziej pracochłonna praca.....dziesiątki ...jeśli nie setki m2 tynku strukturalnego ...własnej (czytaj -mojej) produkcji....kładzionego moimi ręcyma:))..na ściany i sufit:
Jak ja dałam radę? Nie wiem......
Ale wiem,że przy remoncie można odkryć wiele talentów!!!Tu na przykład wyszedł artyzm mej przyjaciółki:)):
Powoli wszystko nabierało kształtów..
Wszystko się działo pod ścisłą kontrolą mojej staruszki,która niestety do samego końca rocznego remontu nie doczekała
Żal mi było tylko wiosny ,która wtedy zaczęła buchać tak pięknie:)
...a to był dopiero niecały półmetek:))) ....cd.kiedyś nastąpi:))...chyba:))
tak patrzę na te zdjęcia i oczami wyobraźni widzę swoja niedaleką przyszłość...oj obym przeżyła ten mój remont... ;) i chyba pokażę Małżowi te belki- świetnie wyglądają, chyba też chcę takie mieć. mogę?
OdpowiedzUsuńNo, to się działo !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Qrko
Qrko, uwielbiam takie rozpierduchy, mnie czeka to samo - zrobienie na parterze przestrzeni otwartej; już się cieszę, chociaż wiem, że potem pył i gruz wyciąga się nawet z bielizny w szufladach :)) trudno przeżyć coś takiego, ale potem jaka satysfakcja :) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńNa początku to się zastanawiałam ,czy jakieś ściany w ogóle zostały ;D . Dużo się działo , ale efekt końcowy fajny , chętnie obejrzę ten ciąg dalszy ...
OdpowiedzUsuńAleż ogrom pracy!!!! Takie zdjęcia z demolki i wnętrza po dają do myślenia. Ja też bym się 100 razy zastanowiła przed zaczęciem budowy - mamy już niedaleko, ale jak patrzę wstecz brrrr.
OdpowiedzUsuńBeleczki - marzeeeeenie. Nie będę miała, mogę powzdychać do Twoich ;-)
To trzeba mieć odwagę i wizję, żeby tyle zburzyć :-) Ale efekt jest fantastyczny, domek sporo zyskał, taka otwarta przestrzeń i oddech bardzo mi się podoba. Gdybym miała dom, też bym połączyła pomieszczenia i zrobiła kuchnię otwartą :-) Pozdrawiam ciepło i z podziwu chylę czoła :-)
OdpowiedzUsuńodwaliliście kawał dobrej roboty. serio, kłaniam się nisko!
OdpowiedzUsuńZnam to z autopsji i gratuluje uporu w dążeniu do celu , bo jak widać warto było . No i czekam na cd.
OdpowiedzUsuńUściski :)
W trakcie remontu - sceny dantejskie. Na koniec, jak mniemam pomimo braku zdjęć - pola elizejskie :) Belkowania - suuuuper!
OdpowiedzUsuńU nas też kilka ścianek poszło pod młotek, a kilka innych powstało :) Oj, fajnie się wspomina, ale w trakcie czasem człowiek się zastanawia co za licho go podkusiło....
OdpowiedzUsuńKochana patrze na twój artystyczny nieład i za miesiąc czeka mnie to samo ,łączenie lazienki z ubikacja i wyburzenie ściany zmiana instalacji bojlera, rurek itd i ot baba wymyśliła sobie wywalenie ściany między pokojem a kuchni:)mój mąż też na mnie patrzy jak mówię o wyburzeniu dziwnymi oczyma ,mam nadzieję że przeżyje tylko zastanawiam się kto? mój mąż czy ja:)
OdpowiedzUsuńZ takim pomocnikiem jaki był na drabinie nie straszny jest żaden remont
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A ja myślałam, że to jakieś tornado akuratnie Was nawiedziło.Pracy mnóstwo, ale efekt wspaniały.
OdpowiedzUsuńo matko moja , jak widze taki rozperdol remontowy to mam dreszcze , oj nie lubię tego, nie lubię a własnie mnie to czeka. Siedmiolecie mija , wiec czas na odświeżenie budynku :)
OdpowiedzUsuńnie kiedyś, nie kiedyś tylko ... jak najszybciej ... hihi
OdpowiedzUsuńale było pracy...mnóstwo ! gratuluje odwagi Qurko
Nieźle sie działo. Przeżyłam taki remont w 2008. Od 14 lutego do 20 września i mieszkaliśmy w domu. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPS piękny ogródek:)
OdpowiedzUsuńNiezła była zadyma.......Tęsknię do ścian, które można wyburzyć:).
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś...
Efekt jest świetny i satysfakcja na pewno bezcenna! Jesteście bardzo dzielni:))
prawdziwa demolka!
OdpowiedzUsuńprzerażają mnie takie remonty i zmiany.
O rany! Widok jak po tsunami! Masakra jakaś...I jeszcze mi powiedz,że w czasie tej apokalipsy mieszkałaś w tym domu :-)))
OdpowiedzUsuńA swoją drogą-oglądając te zdjęcia trochę przypomniała mi się budowa naszego domu.Sama nie wierzę,że mamy to już za sobą i słabo mi się robi,jak mój mąż mówi,iż "tak w przyszłym roku" trzeba będzie jakiś remoncik zrobic...
Pozdrawiam,miłego weekendu
Ojacie! Jesteś mistrzem demolki! :D Cuuuudnie, uwielbiam remonty i planowanie, i zmiany wszelkie....
OdpowiedzUsuńWiesz... ja uwielbiam remonty... A że nie mamy tyle kasy żeby zrobić wszystko od razu, zanim jeden remont się skończy- ja już myślę o następnym! :-)
OdpowiedzUsuńBelki na suficie są świetne, a ogród masz wspaniały!!!
I wiosna, jak widzę, już do Ciebie zawitała! :-)
ale sie nabakalas,jakie zmiany,a resultat tez pokarzesz pozdrawiam irena
OdpowiedzUsuńPiękny ogród:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że po tym "dzianiu się" efekty końcowe fantastyczne :)
OdpowiedzUsuńO rany! A zostaly wam jakies sciany w ogole??? Super zmiany a taras masz boski!!
OdpowiedzUsuńSciskam!
jacie ale czaderski remont... remonty mnie kręcą...dają tyle możliwości!!!:)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhehe, toście zrobili niezłą demolkę :)
OdpowiedzUsuńTy weź jakiś plan rozrysuj i pokaż co się wyburzyło, bo przy drugim zdjęciu już straciłam orientację ;)
belki zarąbiste
czekam na cd :)
buziaki
Kasia
Niezła apokalipsa! Oj znam to ale nie lubię! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKOCHANA NAJBARDZIEJ ROZBAWILO MNIE ZDJECIE NR7 LICZONE OD GORY;-) DOMEK SIE WALI ALE KWIATY NA ZEWNATRZ W DONICZKACH MUSZA BYC A JAKZE!!!SZALONA KOBIETKA JESTES;-) POZDRAWIAM.
OdpowiedzUsuńOjej...niezły remoncik...mnie czeka demolka tylko łazienki, choć jak dla mnie to aż...
OdpowiedzUsuńbuziaki!
Uwielbiam takie konkretne remonty:)
OdpowiedzUsuńGratuluję Qrko wytrwałości i ciężkiej pracy!
Chciałam Ci dzisiaj podarować wyróżnienie, ale masz za dużo obserwatorów, a ja i tak złamałam zasady:(
Uwielbiam Twój blog i te Twoje "akuratnie":)
Czekam na cd!
Qrko:) Chylę czoła z podziwu:) Zresztą:) Trafiłam do Ciebie właśnie z powodu remontu - pokazywałaś kiedyś już odrobinę tych zmagań:) A ja wtedy szukałam w blogach inspiracji remontowych.. Szkoda, że nie można tak u nas.. Niestety na przeszkodzie stoją - raz - schody, dwa - kominy.. Nie da się ich wyburzyć, ani przesunąć.. Ech. Zakochałam się w Twoich belkach - CUDNE SĄ!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Jestes szalona ale lubie takie radykalne zmiany :) Masz cudny ogrod :)
OdpowiedzUsuńWOW!!! Jesteś domową boginią demolki!!! Ale efekt jest suuuuper!
OdpowiedzUsuńUściski!
M.
remonty strasznie sa stersujace, widac ze narobiliscie sie bardzo, ale za to jaki efekt! Pisalam juz nie raz, ze uwielbiam Twoj dom Beatko (i ogrod) i dzis tylko to potwierdze:-)
OdpowiedzUsuńbuziole
B.
p.s a ta gola baba namalowana przez przyjacioke zostala? :-)
W remontach najbardziej podoba mi się moment kiedy można zacząć dobierać kolory...)
OdpowiedzUsuńOj ...trzeba mieć do tego duuuużo siły ale myślę ,że satysfakcja jest potem ogromna:)
Gratuluję tak cierpliwego męża.Z doświadczenia wiem że słowo remont,zmiany potrafi wywołać wiele emocji okupionych długimi negocjacjami.Efekt końcowy pokazuje ,że warto negocjować.Pozdrawiam.
UsuńCud Qurko, ze w ogóle zostawiłaś jakieś ściany! A ogród bajeczny! Dobrze, ze go nie wyburzyłaś;-))))
OdpowiedzUsuńO matko i córko! Toż to remont na całego mieliście! Podziwiam uporu i cierpliwości jakiej Wam zapewne nie brakowało :)
OdpowiedzUsuńNiezła demolka ale kibicuje gdyż jestem zwolenniczką dużych przestrzeni. Sama jestem przed takim wyburzaniem, także napatrzyłam się u Ciebie co mnie czeka:)
OdpowiedzUsuńNoooooo jestem pod wrażeniem, o obejrzeniu zdjęć mogłabym w zasadzie pomyśleć że Twój domek ma tylko 4 zewnętrzne ściany ;)
OdpowiedzUsuńA pomarańczu na ścianach w domu też nie lubię - to zasługa poprzednich mieszkańców mojego mieszkania
Za to kot na drabinie jest ekstra
Pozdrawiam
Szaleństwo!!! Czekam z niecierpliwoscią na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńA ja to tego cierpliwego meza ci zazdroszcze, moj to by sie puknal w czolo i zapytal czy zle sie dzisiaj czuje ? No niestety, ale ja mam na niego sposob, po prostu zaczynam sama tu i tam cos dlubac, przemalowywac itd...a potem to udaje ze jestem slaba kobieca istotka i bez jego meskiej sily, zdolnosci i talentu sie nie obede...przewaznie skutkuje:)
OdpowiedzUsuńKawal roboty zescie odwalili, ale jak widac oplacalo sie, chocby juz dla znikniecia tego pomaranczu brrrr...nie lubie tego koloru :(
Przeciwniczka malych pomieszczen w rodzaju klatki dla zwierzat, bylam juz od zawsze, wiec to wyburzanie scian pochwalam, bo tylko tak mozna uzyskac;powietrze, przestrzen, swiatlo...pozdrawiam
Przerażające zdjęcia - tyle pracy! Nawet nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Ale czasem, zdaje się, jest konieczna totalna destrukcja, żeby stworzyć coś pięknego :) Jestem ciekawa dalszego ciągu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWow ...to się nazywa REMONT :)
OdpowiedzUsuńOj dzialo sie u Ciebie,oj dzialo!Ciekawa jestem ,kto to wszystko posprzatal potem? :):):)
OdpowiedzUsuńBalaganik straszny ale za to kiedy juz skonczysz bedziesz szczesliwa wiec sie oplaca,fajna fotka kociaka na drabinie i cudnego ogrodka:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Uff, kawał dobrej roboty wykonaliście!!
OdpowiedzUsuńJa też mam otwartą przestrzeń i jestem zadowolona:)
Pozdrawiam
Nie lada wyczyn żeby to potem posprzątać,uff.
OdpowiedzUsuńI to się nie zawaliło???
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie od 2 tygodni czekam na malowanie pokoju.
I żeby nie było ściany są poszpachlowane czyli w artystyczne łatki...
Uściski Lacrima
Trzeba mieć mnóstwo odwagi by tak wszystko zmienić :) Zupełnie inna przestrzeń. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChyba najtrudniejsze jest sie zdecydowac. Jak juz sie zacznie robic, to juz trzeba i skonczyc :-) Ale nawet nie wiem, czy pozazdroscic :-) Moj brat kiedys remontowal pietro naszego domu rodzinnego... mama moja juz nie mogla sie doczekac konca, a to zaraz drugi dzien rozpoczetych prac :-) Zycze milego weekendu! Jola
OdpowiedzUsuńAż dziw Qreczko, że twoje I piętro nie zeszło na parter po wyburzeniu tylu ścian, hi, hi :)
OdpowiedzUsuńNieźle...trzeba mieć dużo odwagi.Ale duże przestrzenie mają swój klimat. Jestem ciekawa dalszego ciągu.Czekam na fotki:))
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na blogu i miłe słowa. Serdecznie i ciepło Cię pozdrawiam z nutką nadchodzącej wiosny.
Peninia*
Ja Ciebie.....ale masakra była!!
OdpowiedzUsuńO ja Cię, Qrka!!!!! że Ty żyjesz!!!! Ale to właśnie tak jest, że człowiek jakby wiedział, toby nigdy... Ale patem radość!!! No naprawdę podziwiam! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO matko !
OdpowiedzUsuńTo Ty nie jesteś Qra Domowa tylko Bojowa ;-)))
O matko !
OdpowiedzUsuńTo Twój mąż jest chyba oazą spokoju
i nerwy ma ze stali :-)))
Wow kawał dobrej roboty. Efekt już jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńP.S. Nie lubie remontów :)
Pozdrawiam
Kasia
Uwielbiam oglądać zmagania z wnętrzami :) Zapowiada się ciekawie, nie mogę się doczekać części 2 ;)
OdpowiedzUsuńChyba łatwiej było zbudować nowy dom:)
OdpowiedzUsuńależ zanęciłaś tymi zdjęciami!! mam nadzieję, że nie poprzestaniesz i pokażesz efekt końcowy- plisssssssssssss- bo nie wytrzymam!!!buziolki♥
OdpowiedzUsuńNiesamowita praca, niesamowity maz, a Ty to juz wogole jestes nisamowita kobitka ;)))
OdpowiedzUsuńChyba wiecej scian wyburzylscie, niz zostawiliscie ;) ?
Bardzo mi sie podoba, ze nie macie telewizora :)
Pieknej niedzieli !
Sciskam mocno
przerabiałam podobny remont kilka lat temu ... i do teraz mam koszmary :)))
OdpowiedzUsuńdla mnie masakra, nie znoszę pyłu , bałaganu ...
Qrko chyba mamy podobnych mężów, mój tez cierpliwie znosi moje wybryki :))
buziaki :**
O rany... Krajobraz po bitwie to pikuś!
OdpowiedzUsuńA zostały Ci jeszcze jakieś ściany?:))))))))a tak serio podziwiam:))Ja jak byłam młodsza to też każdy remont robiłam ramię w ramię z moim mężem:))W kuchni skułam tynki ze ściany własnymi rękoma:)))malowała,tapetowałam,czasem na przekór mężowi że nie chciał coś zrobic:)....dziś mi się nie chce bawic w murarza,malarza wielkich powierzchni:)wolę te małe,do dekupażu:)))pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOOOOOOOO Qrka....
OdpowiedzUsuńto rzeczywiście się działo.... masakra:)
a tak na marginesie to ja Wam tych Waszych mężów po trosze zazdraszczam...
Czas chyba sprawdzić granice możliwości w spełnianiu zachcianek mego ślubnego hihihihihihi
serdeczności ślę:)
Zdjęcia wyglądają przerażająco ale tak to jest z remontem trzeba się namęczyć za nim osiągniemy cel. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Z niecierpliwością czekam na c.d. Ogrodu liczny.Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńJezusicku !!! Jak Ty to kobieto wszystko zniosłaś ???!!!
OdpowiedzUsuńNiezła rewolucja, ale najważniejsze, że już to wszystko za tobą :)
OdpowiedzUsuńO matko, jak ja nienawidzę remontów. Od samego patrzenia dostaję uczulenia na tynk;) Po remoncie jest cudownie, wiem:) Podziwiam Wasze samozaparcie i przesyłam ciepłe pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńOd samego oglądania zdjęć juz mi słabo.Przeżyłam budowę domu,to uczulenie na tynk i bałagan zostaje na zawsze.Ale widzę,że podobnie jak ja,w każdej sytuacji pocieszasz się ogrodem.Jest pięęęęęękny!!!
OdpowiedzUsuńKOBIETO!!!! Ile w Tobie siły, determinacji, pomysłów, talentów i wielu innych zalet!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze remontowe dzieje:)
Jeszcze dwa miesiące temu moje mieszkanie wyglądało DOKŁADNIE tak samo:))) Teraz wprawdzie ściany stoją, ale końca nie widać;))) Gratuluję wytrwałości, masz może na to jakiś przepis, bo meliska już dawno nie działa;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
OOOOOOO TAKKKKKKKKKKK !! Młoty w dłoń!! Patrząc na Twoje zdjęcia cofam się w czasie o lat sześć z kawałkiem. Też burzyliśmy...może i ja zrobię kiedyś o tym post :) I w moim domu za-królowały otwarte przestrzenie...I nawet tynk strukturalny też sama robiłam :) Mąż nakładał a ja robiłam "szlif" :) Kot na "gorącej drewnianej drabinie" przecudny! Ściskam i pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńPracy mieliście WIELE, ale widać, że się opłacało więc warto było :)
OdpowiedzUsuńWOOW, ogromna praca, ale efekt niewątpliwie był tego wart.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Qrko kochana, o mały włos, a przegapiłabym ten post. Ale już dobrze, przeczytałam, obejrzałam, jestem w szoku. O matko! Mnie by to kilka wiosen zajęło, a nie tylko jedną:)) Kocham przestrzenie i też co rano staję przed jedną ścianą z młotkiem w ręku, ale po chwili odkładam na później i pomysł i młotek:)) Gratuluję samozaparcia i te tynki.... nie do wiary! Uściski.
OdpowiedzUsuńNaprawde z podziwem zapartym tchem obejrzałam wszystkie zdjęcia z postępującej pracy.
OdpowiedzUsuńGratuluję samozaparcia.
fantastycznie
OdpowiedzUsuńHaniu:))oj tak wiem ty to lubisz takie zawieruchy:))))
OdpowiedzUsuń