..a potem nie chciała nas opuścić....i w maju sypnęła białym puchem po tulipanach:))
Pamiętam,że zaczęliśmy bardzo wcześnie grzać w naszym " śmieciuchu "
w piwnicy... a sezon grzewczy postanowiłam otworzyć pod nieobecność mojego męża...taką niespodziankę mu szykowałam:) wróci -a tu tam cieplutko w domku-kaloryferki ciepłe:)). Aby zacząć palić musiałam powolutku uzupełnić wodę w obiegu.....Po kilku minutach...a w piecu już rozpaliłam ogień..zaczęło coś skrzypieć....podobny dźwięk do efektów specjalnych z filmu Titanik:)) Okazało się,że fachowiec(!!!!) kiedyś zamknął obieg z wodą w naszym systemie grzewczym!!!!...co jest naturalne przy grzaniu gazem,ale nie w naszym piecu!!!.....Stałam około 30 cm od piecu,który-WYBUCHŁ!!! Na szczęście piec pękł na spawie,woda ciepła,ale jeszcze nie gorąca pod ciśnieniem walnęła w ścianę-zrywając farbę z tynkiem i rykoszetem waląc na mnie....o huku nawet nie wspomnę:((Cała kotłownia zaczęła napełniać się wodą... Całe szczęście,że zachowałam jakąś przytomność umysłu.....Ale trauma pozostała...Na drugi dzień ,kiedy pan przyszedł spawać piec powiedział mężowi,że miałam dużo szczęścia,że spaw nie wytrzymał....kilka miesięcy tak zginął facet....piec rozsadziło i wbił właściciela w ścianę... Dlaczego o tym piszę? Po ponad roku, w grudniu,okazało się ,że mąż tak poukładał rano drzewo za piecem,że odrobinkę odkręcił się kranik i zaczęła schodzić woda z obiegu...po kropelce....Długo nie myśląc zaczęłam je wyciągać,aby kran dokręcić.......no i moje ADHD spowodowało,że poruszyłam tak mocno drzewem,że odkręcił się na cały regulator!!!!! Nie trwało to więcej niż z 5-10sekund....ale po wszystkim z nerwów się popłakałam...a mi się to nie zdarza!!! Cała się telepałam...aby wszystko ze mnie zeszło wybiegłam na ogród i zaczęłam z szybkością wściekłej osy sprzątać resztki liści z orzecha....Po godzince ogród czyściutki,ja doszłam do siebie...Przez adrenalinę nawet nie czułam zimnego ,przejmującego wiatru-a po trzech dniach....zapalenie oskrzeli:(..od ponad dwóch tygodni nie wychodzę z domu...Dwie dawki różnych antybiotyków...kaszel mam tak męczący,że wpadam w bezdech...koszmar...ale są i dobre strony:))...nadrobiłam haft xxx..w sumie zrobiłam około 12000 xxxx:))....jeszcze raz 12000 xxx i w końcu będzie finał!!!...Całość to bagatela około 58tys xxxx:))))
Przeczytałam 5 książek...Niestety nic poza tym nie robiłam...no prawie nic...trochę szykuję łazienkę na przyjęcie pewnego gościa,który w niej zamieszka:) Wzór dzięki kreatywności Bree
No i wcześniej powstały jeszcze poduszki...kiedy swym finezyjnym zapachem nitro mnie jeszcze nie zabijało:))
ze starego swetra:)...wyprany przez pomyłkę w 60 stopniach..i napis trwa nadal!!
Dostałam ostatnio wyróżnienia i wygrałam candy...ale o tym następnym razem.
..............................***************..............................
Przeglądając stare zdjęcia znalazłam moją stara kotkę,która była ze mną ponad 18 lat:))..miała najpiękniejsze kocie oczyska:))
Przyznam się ,że kiedy dziś w nocy obudził mnie huk petard...Sylwestra też nie świętuję:)))..to z troską pomyślałam o biednych wystraszonych ptakach,bezdomnych kotach i psach,które nie mają pojęcia co sie dzieje:(( ....i nie mogąc zasnąć...zaczęłam liczyć ile to bud dla psów poszło z dymem,karm dla kotów w schroniskach....echhhhhPozdrawiam i łykając syrop homeopatyczny zdrówka życzę:))