Przyszedł wczoraj...zaszedł mnie prawdę powiedziawszy od tyłu:))Wyrzucałam rano na kompost zawartość kubełka z tarasu-gdy nawzajem się nieźle przestraszyliśmy:))Mnie przeszło,ale gościowi-albo gościówie nie:))
Ze strachu pierdołeczka mała, tak się nastroszył ,że myślałam,że jest o wiele większy!!
Piszczało,miauczało toto,nie dało do siebie podejść..
Z chęcią jednak wtrąbiło miseczkę jedzonka...wieczorem go już nie było....ale dziś rano..
Już spokojniejszy,nie nastroszony...ale z dystansem...
Jak zobaczył Ryśka z radości do niego podbiegł...może
akuratnie mama jest ruda?
Ale Rycho nie chce być mamą:(
Przed chwilą jak wróciłam do domu-nie było go na kompoście....ale na wołanie zaczął głośno miauczeć i przybiegł....z daleka....
Usiadłam koło miseczki....długo mu to zeszło...ale obecność innych kotów go ośmieliła
Powolutku ,coraz bliżej..
z pewną dozą nieśmiałości..
Udało mi się nawet dotknąć palcem jego uszko..brudne uszko:))
Chciałabym to maleństwo złapać...ale czy mi się uda?
Czyżby rodzina się nam powiększała?:)))