Pełen wrażeń i przeżyć..Tych pozytywnych..
Nawet w sobotę pogoda zrobiła się taka słoneczna..
Mimo,że promienie słoneczne okrutnie obnażały niedoskonałości moich okien....idealnie przeglądały się w kroplach wody na liściach..
W nocy po 24 obudził nas telefon...
Od jakiegoś czasu z moją przyjaciółką mieszka jej babcia...Teraz ,jak oboje z mężem są w szpitalu w Gdańsku ,z Beatką-babcia jest sama...
W czwartek mój mą zawiózł ją na pogotowie,bo miała gorączkę...nie chciała jechać...ale mój mąż swą dobrocią i cierpliwością potrafi akuratnie wiele:)
Babcia była podziębiona,dostała tabletki wykrztuśne i witaminy...miała leżeć...
W niedzielę czuła się bardzo dobrze:) Podczas naszego wyjazdy miała opiekę innych....nawet wyszła z domu..
No i ten telefon w środku nocy!!
Babcia zdążyła tylko wymamrotać do słuchawki ,że już umiera
Jeszcze nigdy tak szybko nie wstałam i się nie ubrałam...jechaliśmy jak szaleni...3km..nie daleko...ale telefon babci już milczał,tylko poczta się włączała..
W domu prawie wszędzie paliło się światło....ale furtka i brama zamknięte na klucz..mąż przeskoczył przez płot...ale co będzie jak drzwi będą zamknięte na klucz???Wszędzie są powstawiane szyby antywłamaniowe!!
Na szczęście babcia zdążyła je jeszcze otworzyć..
Pogotowie..szpital...czekanie na izbie do 4 rano na wyniki...
Wysokie ciśnienie,niewydolność serca...
Jeśli babcia wróci do zdrowia, zanim wrócą nasi przyjaciele będzie mieszkać z nami...pokój już przygotowany...,że też wcześniej na to nie wpadliśmy...ale babcia ma swój charakter -jest zupełnie samodzielna i by się na to nie zgodziła..
Sobotnie słońce nie zapowiadało tylu "atrakcji"
Babcia w szpitalu.Nasi przyjaciele z Beatką w szpitalu...a my czekamy...pełni wiary i nadziei.....