Życie to suma mnóstwa mniejszych i większych chwil...Jedne bywają smutne.Drugie zwyczajne...ale czasem jakiś gest,zdarzenie a nawet gra świateł-powoduje,że czujemy się przepełnieni szczęściem.
I to, co dla jednych jest niczym nadzwyczajnym-drugich uszczęśliwia do maksimum:))
Myślę ,że jestem poprawną optymistką:)) Kocham życie,ludzi,moje kocie znajdy....nawet jak nasikają tam ,gdzie ich nie prosiłam....albo tak jak Heniek, nie chce wcale siusiać,choć go o to bardzo proszę:((
Ale ten tydzień zaczął się akuratnie wyjątkowo szczęśliwie:))
W poniedziałek miałyśmy sześcioosobowy,babski wypad do Ikea.Najmłodsza babka-Beatka lat 2,5...najstarsza babka-czyli ja-Beatka lat 47:))
Wieczorem,po powrocie do domu poszliśmy z mężem na.....uwaga-kurs tańca:)))
A dziś??? Mój mąż godzinę temu spełnił moje marzenie...dwudziestoczteroszufladkowe:))
-Jestem gruba,niezbyt ładna,nie mamy dzieci,nie poszłam na studia,nie zrobiłam kariery.....a jestem taka szczęśliwa:))
A dziś jeszcze te szufladki:))
A wieczorem znów idziemy na tańce:)) Jestem permanentnie zakochana w swoim mężu:))Ehhhh...