Jakoś tak zabieram się ...zabieram....i zabrać się nie mogę....
Do czego? Ano akuratnie do napisania tego posta....
Rano za oknem mogę teraz zobaczyć bardzo często Mućka...
Na początku miałam mieszane uczucia..
Zresztą wskakując na nie chronił się właśnie przed Mućkiem,którego bał się panicznie!! A ten go gonił niemiłosiernie....dlatego ze względu na Koksa do tej pory miał zakaz wchodzenia do domu...bo nawet tu lał go okrutnie...a teraz boi się kastrata...Burego:)))Ale Burcio to nieustraszony mistrz:))
No cóż, Koksik to była taka nasza kochana pierdoła..bał się wszystkiego...A my z mężem biegliśmy zawsze mu na ratunek...
Muciek jest na etapie zapraszania do domu...i chyba oswoi się dość szybko.... Po Ryśku pójdzie jako kolejny na kastrację.
..................................................*****************................................................
Bieliźniarka dziś dostała uchwyty...muszę ją jeszcze domalować w środku.....niestety grypa skutecznie przesunęła terminy...
Wiele lat nie miałam grypy..i powiedzmy szczerze...tej Pani to ja już bardzo dziękuję:))))
Miałam jeszcze tyle pokazać...ale nie mam już siły...zmykam do łóżeczka:)))
Może tylko na koniec napiszę ,bo potem zapomnę...na dzień przed zginięciem Koksa dostałam bardzo miłego maila...od Zielonki:)))))))))))) Myślę ,że ona się nie pogniewa ,że o tym napiszę...Dała mi tamtego dnia powód do dużego uśmiechu....a mianowicie zaproponowała ,że pomoże mi finansowo w dokarmianiu kociaków:))). Chciała każdego miesiąca wysłać mi jakąś sumkę pieniążków,abym ja za nią kupowała pokarm dla kociołków...Ewentualnie ona i jej koleżanki z pracy zrobią zrzutę i wyślą mi karmę:))).Oczywiście poprosiłam kochaną Zielonkę aby raczej pomyślała o Ori:)) ...ale jakże miło pomyśleć,że takie kochane dusze są jeszcze na tym świecie:))Dziękuję!!!!!!!!!!!