Taka droga marzyła nam się od około 11-12lat.Choć do jej realizacji miało już dojść przynajmniej 2-3 lata temu....
Cóż,życie okazało się ,że ma akuratnie inne plany:))
Przygotowania nie polegały jednak na pakowaniu strojów kąpielowych do torby....
W tygodniu panowie pojechali w poszukiwaniu kamienia polnego....połupali go....a ja w czwartek złapałam za widły...i zaczęłam demolkę:))
Stareńka cegła wychodziła jak masełko:))
A w piątek rano mój mąż z sąsiadem dokończyli wyciąganie starej nawierzchni,wyrównali teren i -za co im jestem wdzięczna -zabezpieczyli moje roślinki:))I zaczęto kłaść kamyczek...pogoda była rano obrzydliwa....
Nawet deszcz ich nie przestraszył.Pod wieczór ścieżka była już ułożona,rozprowadzone kable pod lampy...a panowie ledwo żywi:)
A to dopiero mały wycinek ,jaki należy wyłożyć!!
A w dodatku tam,gdzie mamy teraz wiatę-poprzedni właściciel układał przeróżne znalezione chyba lub zdobyczne betonowe płyty,podkłady,parapety
W sobotę od ich usunięcia należało rozpocząć pracę:
A wcale nie z każdym elementem było łatwo...
Potem kolejny kamyk...Ponieważ ta część jest podjazdem dla samochodu-teren trzeba były lekko uzbroić..
Trzeci dzień majówki to już "lajcik"...kładzenie fugi na ścieżce,która teraz schnie..
Jeśli nie będzie padać- to jutro albo we wtorek będę mogła malować fugę na grafitowo,potem zabezpieczenie kamienia przed wodą....w środę kolejna podróż po kamień....
Kiedy będzie koniec....nie mam pojęcia...ale już jestem szczęśliwa,że nie muszę patrzeć na tę straszną ,krzywą cegłę:))