Oczywiście nie sama...mam w końcu Pomocnika:))
środa, 13 lutego 2013
Pomocna łapka..
Oczywiście nie sama...mam w końcu Pomocnika:))
poniedziałek, 11 lutego 2013
Dawno ich nie było....
Jakiś czas temu stworzyłam kolaż szyldów,które powstał w moim Qrniku....
Trochę tego było:))
Od tamtej pory powstały kolejne...
Ten z numerkiem na drzwi...nie pamiętam,czy dla koleżanki męża z pracy??..och ta starość:))
Te dla Ewy:
Miniaturki dla Aniutki:
Te- jak dobrze pamiętam zamawiała Avrea:
i jeszcze szyldy dla Tynki:
Ostatnio zrobiłam te:
Jak można je zrobić?
Kasia ,która redaguje także "Na Ogrodowej" poprosiła mnie o tutka:)
Możecie go znaleźć TUTAJ:)
Trochę tego było:))

Kasia ,która redaguje także "Na Ogrodowej" poprosiła mnie o tutka:)
Możecie go znaleźć TUTAJ:)
sobota, 9 lutego 2013
Przedwiośnie
Oczekujecie??Akuratnie ja oczekuję:))
Rozum mówi-zima!!
Serce-wiosna!!...i wcale nie jest to żadna reklama wiadomo czego:))
Dlaczego tak wcześnie?..ponieważ marzec -kwiecień będę je miała w swoim ogrodzie:))
To zdjęcie ogrodowych hiacyntów z początku kwietnia 2011:

Chusta dotarła do Luny,więc mogę ją pokazać:)
Wełna to ponownie Himalaya Padisah-kolor niebiesko-śliwkowy.W rzeczywistości ma więcej fioletów:)
Tu w duecie z kolejną białą,która też od kilku dni u nowej właścicielki
Ryśkowi tez przypadła do gustu:)
Małgosiu, jeszcze raz bardzo ci dziękuję:)))
A będąc w tych kolorkach z nutą fioletu chciałbym podziękować M-Arcie za tę cudną Qrkę,którą mam w banerku!!
Piękna jest!!!!
piątek, 8 lutego 2013
Sytuacja opanowana...
W środę wieczorem akcja z "zapachem" trwała do późnych godzin...na szczęście nikt do nas nie przyszedł,ale..mąż wczoraj miał spotkanie u nas w domu...więc ja cała w panice!!!
Kiedy jednak w południe wróciłam do domu...(także z najbrzydszym zapachem płynu do mycia podłóg o nucie cytryn....czy swoją drogą- oni nie wąchali nigdy cytryn???)-poczułam,że nic nie poczułam!!! Czyli sytuacja opanowana!!
Rysiu nie wygląda już jak półtora nieszczęścia...mokrego nieszczęścia:
Chociaż wczoraj w nocy napędził mi stracha!! Obudził mnie o 4rano..chciał wyjść na dwór....wypuściłam go.Coś długo nie przychodził....zobaczyłam go u sąsiadki
w ogródku-zawołałam-przyszedł.....Wiadomo po całodniowym poście zgłodniał:)) Usiadł przy miseczce i chrupie smacznie jedzonko:) Gdy wstał z napełnionym brzuszkiem zamarło mi serce!!!! Na podłodze zostawił kałużę krwi!!!! No to koniec spania..położyłam ręczniki na sofę usiadłam obok niego....i czuwałam...on smacznie akuratnie zasnął wtulony we mnie....
W ciągu dnia raz na jakiś czas kropla krwi znaczyła jego drogę:(
Gdy potem zadzwoniłam do weterynarza-okazało się ,że tak może być...nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam!! Żaden z moich kotów nie zostawiał po kastracjach i innych zabiegach śladów krwi!!
Sen..najlepiej u państwa na łóżku -najlepszy na wszelkie bolączki:)

Nadal się przytula,mizia,mruczy,,,czyli wybaczył!!!
A w ramach domywania i wietrzenia umyłam wczoraj okna...za nimi takie fajne,świeże powietrze.Przedwiośnie czuć!!
Kiedy piszę ten post widzę ,że Bury hipnotycznym wzrokiem patrzy przez okno na nasz "kociodostawczy" zakład...i co????
Na rurach obok spokojnie siedzącego Mućka dający serenady Nowy.....jaki duży!!!
I KOGOŚ:) przypomina:)
środa, 6 lutego 2013
Prysły zmysły.....
W chwili obecnej....akuratnie tylko mogę zanucić-klik:
Albowiem prysły zmysły
albowiem prysły zmysły
jak pajęczyny wątła nić...
Mam tylko cichą nadzieję ,że nikt w tej chwili do mnie nie przyjdzie,,,plisssssssssss
Ale od początku!!
W poniedziałek.... Pan listonosz-zwany przez Niektórych Panem Pocztówką..przyniósł mi....
Od owych Niektórych:))
A w środku:
Migocące świeczuszki dają w nich piękne światło...
Czyż nie jest to miód dla zmysłów?
Stanowczo mówię :tak!!
Kasiu-dziękuję:))
Wieczorem...nadal w poniedziałek Małż przytachał do domu od przyjaciół transporter...
Pierwszy wlazł Muciek:
-Chłopaki zobaczcie jaki odlot:)Mamy nowy domek,:)Kawalerka!!!
-Jaka kawalerka??? -zagaił Rudy
-Posuń się Młody...to M-2:)-zdecydował szybko Rysiek..
A dziś po 14....prysły zmysły:(( Rysiek wrócił z zabiegu,nie jest już prawdziwym mężczyzną...
Ale to nie problem...
Ryśko wrócił w transporterze cały obsikany ...ze stresu...w domu ...zapach.......no nie do podrobienia...wciąż myje podłogi wodą z octem,wietrz,palę kadzidełka...i
Mam tylko cichą nadzieję ,że nikt w tej chwili do mnie nie przyjdzie,,,plisssssssssss
Albowiem prysły zmysły
albowiem prysły zmysły
jak pajęczyny wątła nić...
Mam tylko cichą nadzieję ,że nikt w tej chwili do mnie nie przyjdzie,,,plisssssssssss
Ale od początku!!
W poniedziałek.... Pan listonosz-zwany przez Niektórych Panem Pocztówką..przyniósł mi....
A w środku:
Piękne dwa lampiony))
Wieczorem...nadal w poniedziałek Małż przytachał do domu od przyjaciół transporter...
Pierwszy wlazł Muciek:
-Chłopaki zobaczcie jaki odlot:)Mamy nowy domek,:)Kawalerka!!!
-Posuń się Młody...to M-2:)-zdecydował szybko Rysiek..
-....A może nawet M-3?? Burciu dawaj,posuniemy się!! -rzekł podekscytowany po szybkiej lustracji
-Phiii...a co ja dziecko???Nie mam ważniejszych zajęć??- Bury udał brak zainteresowania
Po chwili...
-No już myślałem ,że nie pójdą...Eeee przereklamowane ..wolę parapet:))
Ale to nie problem...
Ryśko wrócił w transporterze cały obsikany ...ze stresu...w domu ...zapach.......no nie do podrobienia...wciąż myje podłogi wodą z octem,wietrz,palę kadzidełka...i
Mam tylko cichą nadzieję ,że nikt w tej chwili do mnie nie przyjdzie,,,plisssssssssss
poniedziałek, 4 lutego 2013
Nie wygrałam...
Kiedyś brałam udział w candy u dziewczyn - przedmiotem ,którego była książka o filcowaniu.
Akuratnie -co mnie nie dziwi, było sporo chętnych...i mała szansa na wygranie:)
Ale czy to problem??? Żaden!!!
Książkę sobie po skończonej zabawie- kupiłam:))
I tak poleżała kilka dobrych miesięcy...trochę problemy zdrowotne z rękoma,trochę brak weny,trochę czasu...ale na szczęście..leki zaczęły działać..czas się znalazł(...pokutne domowe ślęczenie pogrypowe).....no i zakasałam rękawy:))
Co powstało?

W realu wygląda o wiele lepiej -ta szaruga za oknem robi swoje:(
Akuratnie -co mnie nie dziwi, było sporo chętnych...i mała szansa na wygranie:)
Ale czy to problem??? Żaden!!!
Książkę sobie po skończonej zabawie- kupiłam:))
I tak poleżała kilka dobrych miesięcy...trochę problemy zdrowotne z rękoma,trochę brak weny,trochę czasu...ale na szczęście..leki zaczęły działać..czas się znalazł(...pokutne domowe ślęczenie pogrypowe).....no i zakasałam rękawy:))
Co powstało?
Cała książka traktuje o temacie filcowania torebek:)
Popełniłam kilka małych błędów:))Ale jak inaczej się nauczyć??
No nijak..hihihi:)
Ponieważ zawsze szukam w torbie kluczy...wszyłam sobie mały karabińczyk,do którego przypinam klucze...i kłopot przy furtce z głowy:)
Torba jest już w dość wiosennych kolorkach...chociaż bazą jest filc czarny:))
Mam już w planach następną")
W realu wygląda o wiele lepiej -ta szaruga za oknem robi swoje:(
Ja jestem z niej dumna i blada!!
Mimo,że nie mam doświadczenia z filcowaniem ..na pewno została zrobiona z....
Ostatnio zakupiłam sobie A to wszystko przez Maryś:) ...no właśnie...po rozpakowaniu cieszyłam się jak dziecię:)
Pieczątkę!!! -do nabycia TU:))
Teraz mogę produkować swoje własne metki,torebki na prezenty....
Ach jak to mało do szczęścia potrzeba:))))
A w środę Rysiek idzie na zabieg pozbycia go męskości..
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze:))
Bo ten delikwent-Muciek nie daje się jeszcze do siebie zbliżyć...choć z wygód jak widać chętnie korzysta:))
I jaka to bezdomność się pytam?:))
Cały czas czujny i zwarty:
klik/\
przepraszam za szumy i hałasy...ale filmowiec ze mnie żadny..hihihi
Subskrybuj:
Posty (Atom)