piątek, 20 lutego 2015

Jeszcze ciepły..

  Kiedy we środę poczułam...a właściwie nie poczułam nogi-myślałam,że już wszystko będzie dobrze:) Tak też w swej naiwności przeforsowałam kikutka..i teraz z bólem muszę siedzieć w domu...
I tak dryptam ...a właściwie powłóczę Qrzymi  nóżkami - i to bezkarnie do południa w pidżamce:))
    Prześwietlenie nic nie wykazało....we wtorek umówiona wizyta u chirurga....
Ale dzięki temu mogłam się zabrać za szydełko:))
 
Szydełko z tych dużych-nr6
a materiał-to sznurek grubość 2mm
Skończyłam 20minut temu-jeszcze nie jest dobrze naciągnięty...
Mój sznurkowy dywanik:))
Taki mi się akuratnie marzył od kilku miesięcy:))
Pierwszy powstał latem ze starych prześcieradeł
 
 
W praktyce sprawdzał się świetnie:)-Gdy tylko się ubrudził -lądował do pralki:)
 Potem zobaczyłam u Ewy dywanik ze sznurka-tylko grubszego-i to mnie zainspirowało do poszukiwań:)
Mój nowy -sznurkowy-nie jest bawełniany-ale mam nadzieję ,że również zda egzamin:))
 Jak widać szydełko nie schowane-produkcja będzie nadal trwać:))

wtorek, 17 lutego 2015

Urwisy:))

  Niedawno od pewnej dziesięciolatki usłyszałam,że mnie kocha za to ,że zawsze się śmieję:))))) Cóż czasem słyszę od dzieci,że lubią mnie za to.To akuratnie miłe,prawda?hihihi mam nadzieję ,że nie traktują mnie jak błazna:))))
  A z rok temu,od mojej wówczas niespełna pięcioletniej bratanicy- usłyszałam podobny komplement.Dowiedziałam się ,że kocha mnie z trzech powodów -niestety wstyd się przyznać,ale pamiętam tylko dwa:
-bo wciąż się śmiejesz:)))
-bo masz....koty!!!!!!
 
O tak!!! Nasze koty zawsze wzbudzają wśród dzieci....i nie tylko wielkie zainteresowanie:)))
Niestety nie zawsze działa to w drugą stronę:)) Bury w ogóle boi się obcych głosów...i jeśli to możliwe szybko czmycha na dwór ....szczerze mówiąc, ostatnio biedaczek wygląda czasem dość żałośnie-ma alergię skórną-i bywa ,że jest pokryty mnóstwem ranek.....a miejscami brak mu sierści:((... Ale jest to nasz ukochany słodziak:)) Kot cichutki,spokojny,łagodny...czasem tylko któregoś z kompanów trzaśnie w łep:))
 
Ale największym słodziakiem jest Rysiek:))
Bardzo często głośnym miałkiem upomina się także u gości o dodatkową porcję głasków:))
 Ale ma też swoje drugie oblicze:((
 
to jego wczorajsza zdobycz.....
 muszę się przyznać,że w takich chwilach resztkami sił się hamuję ,aby mu nie wlać w ta tłustą dupinę!!
Ale wlałam mu-przyznaję się jak złapał latem tego biedaka..
 
W jakiejś dzikiej furii rozszarpał go na strzępy...na drugi dzień ,kiedy widziałam "jego samotną połówkę"szukającą swego współmałżonka-serce mnie bolało....
Na szczęście moje koty są pierdołkowate-to jednak nie kocice-i nie są zbyt łowne...a takie sytuacje nie zdarzają się często...ale zawsze mi ogromnie żal tych ptaszynek:))
Heniek to młody gniewny-ale na szczęście najczęściej można go spotkać w takich pozach
 
a od 4-5 rano zamiast na termoforze kładzie się na naszych głowach:))
Ale jak tak sobie myślę ,to każdy z nas ma czasem 4 światy z tymi urwisami..ale jak ich nie kochać??
taaaaaa....mają dziś swoje święto-kupiłam im surowego mięska:))Może to uchroni moje ogrodowe ptaki???




poniedziałek, 16 lutego 2015

..skasowałam.....

  Dawno mnie nie było...cóż życie rządzi  się akuratnie swoimi prawami....Od września podjęłam się dodatkowych zajęć.Tak więc prowadzenie domu,plus dodatkowe zajęcia i jeszcze prace zpt...o kotach nie wspomnę-powodują ,że dzień kończy się tak szybko,że czasem zastanawiam się ,czy ja w ogóle nie przespałam tygodnia-bo minął jak z bicza strzelił....
Przez te dwa i pół miesiąca miałam sporo zamówień....ale dziś właśnie wykasowałam zdjęcia prac z aparatu-myśląc ,że zgrałam je na komputer-ot nic bardziej mylnego:((Także nie mam czym się pochwalić:(
Przede wszystkim bardzo dziękuję wam za troskę-dostałam kilka maili i komentarzy z pytaniem ,czy wszystko u mnie dobrze:))  
O kilku tygodni staram się zrzucić kilka kilogramów-postanowiłam także biegać-dołączyłam do chłopaków-mojego męża i sąsiada....ale po tygodniu gruchnęło mi coś w kostce- i teraz biorę leki i smaruje nogę maściami...hihhihi to trza mieć szczęście:))
Jutro mają święto nasze pupile-pamiętacie??


sobota, 29 listopada 2014

Cóż innego....

  No właśnie cóż innego ja mogę robić jak nie szyldy?? Czasem to moje takie małe przekleństwo...hihhi
 Chyba jeszcze pod koniec sierpnia Iza poprosiła mnie o zrobienie szyldów...
 Zostały zapakowane w woreczek..
Po namyśle doszły woreczki na lawendę....
Dodałam do nich małą saszetkę z tym suszem...
Przy użyciu 6 kolorów muliny  wyszyłam je tak,aby każda gałązka miała inny kolor
 
W końcu doszło jeszcze do całości zamówienie na woreczki na grzyby-
 
W podziękowaniu za tak duże zamówienie -jeden z nich zrobiłam Izie w prezencie.....a Ona postanowiła mnie obdarować także!!! No i tu powstał jeden niemiły incydent.....Prezencik dla mnie poleciał priorytetem....ale nie poleconym.....i Ktosik na poczcie się nim akuratnie zaopiekował:((
Ale Iza wysłała mi niespodziankę jeszcze raz:))
Kochana Izo bransoletka idealnie pasuje do wielu moich ubrań-dziękuję:)))
Sylwia zaś zamówiła u mnie tablicę okulistyczną-możliwie jak najbardziej przypominającą oryginał ...wyszło tak:
 
i mały gratis
Były też szyldy dla Luli:)
Do Agnieszek lecą:
 oraz;
Oczywiście bez Ryśka:)))))))
A swoją drogą ..czy on nie jest cudny????
A do Grażynki :
Oj naczekała się na nie :))
Na tapecie kolejne szyldy dla dziewczyn i roleta rzymska dla wyjątkowo cierpliwej Amber:))..
a czasu mniej,niż włosów na głowie....
W międzyczasie 
zmiana tapicerki w fotelu przyjaciółki:
..nieśmiałe prucie..
i po zmianie...ale jeszcze bez taśm osłaniających...
czeka jeszcze jeden fotel i sofa!!!!
Ośmieliłam się i ja ze swoim...
ale czasu wystarczyło na oberwanie tylko tyłu i części przodu...i taki oberwaniec stoi w jadalni i straszy:((....a mój mąż nawet nie denerwuje się...za bardzo...hihihihi


Doświadczenie życiowe z tego tygodnia? Przyroda nie lubi odłożonych pieniędzy w "skarpecie":(
Po cichu marzyłam sobie o meblach do kuchni......a tu klops!! popsuł się nam piec-nadawał się tylko do wymiany....

czwartek, 27 listopada 2014

Misio...

   Kto z nas nie kocha misiów?? Od dziecka pamiętam ,że one u mnie zawsze wygrywały z lalami:))
Jakiś czas temu moja bratowa poprosiła mnie, abym z jej córą uszyła misia...na konkurs!!
Najpierw pomyślałam ,że zrobimy miśka z lnu....ale potem dotarło do mnie ,że to nie będzie najlepszy materiał.Dlaczego?
   Ponieważ misiak miał być na konkurs w związku ze Światowym Dniem Pluszowego Misia(25.11)
Ło matko!!! A skąd futro na takowego???? z pomocą przyszedł jak zawsze niezawodny lumpek:))
   Gdy zobaczyłam ten wściekle różowy szlafrok-wiedziałam ,że będzie idealny-wprost akuratny:)
 
Wykrój taki na chybił-trafił:)
Jednak projekt uszu i ogonka sama zainteresowana...
 
Ponieważ praca miała być wykonana tylko z pomocą dorosłego-wszystko ,co było w pomocy pięcioletniej Zosi-wykonywała z pełnym zaangażowaniem....
Ja wbijałam w gruby materiał igłę-Zosia z zapałem ją ciągnęła:))
Potem okazało się ,że najlepszą pracą-choć jak same wiemy wcale nie taką łatwą było wypychanie futrzaka!!
Tułów wymagał lekkiej pomocy ciotki..czyli Qrki:))
Hmmmmm ta wypchana łapka tak kusi.......a co tam...może nie ugryzie?
 coś spuchnięty ten paluch:)
a kukuku!!
W malutkich przerwach miedzy wypychaniem Zosia wciąż zachwycała się mięciutkimi chmurkami,które lądowały we wnętrzu puchatego potwora
Pracowałyśmy nad nim w pocie czoła przez bite dwie godziny.Czy było warto?
zobaczcie same:
 
Miłość od pierwszego wejrzenia:)
 
No i jak nie kochać misiów??
 
ps.mina dziecka ,które myślało,ze pocięłam własny szlafrok-bezcenna!!!!!!!