Niby jest remont...a jakoby go nie było:))
Także ściągam obrazeczki,duperelki ze ściany-rachu ciachu kładę farbę-potem ewentualnie druga warstwa....wysycha-wieszam obrazeczki......i bałaganik malutki))))
Szmatka w pogotowiu....kocyk stary na podłodze...
Mąż jedzie na spotkanie do Koszalina....a ja do sąsiada po jakiś wysięgnik -jak on to nazywa -przedłużkę do wałka...aby malować na wysokości!!!!!
Mój ty przodowniku pracy. Ten kolor rownież piękny. 😘
OdpowiedzUsuńdobra jesteś:))ja jak chciałam zmian takich większych to zaczynałam np tapetowanie chwilkę przed przyjściem męża z pracy,a jak przyszedł i zjadł to brał się za robotę,bo mu było mnie żal:)))taka sytuacja:))wykorzystywaczka byłam:)))
OdpowiedzUsuń:)ja mam tak jak "bożenas " :)))ale powiem Ci ,że Twoja metoda też fajna:))) mąż na spotkanie ,a Ty... do sąsiada :)))może i po "wysięgnik " hi hi hi ,a może sąsiad ( jak fajny ) to może i pomoże ? :))))) przyjdę obejrzeć efekty :))) pozdrawiam Lidka
OdpowiedzUsuńOj tak, oj tak!!! To moja ulubiona forma remontowania. Minimum bałaganu, maksimum efektu. A że nieprofesjonalnie? Ale za to oryginalnie i że tak pozwolę sobie powiedzieć kobieco.
OdpowiedzUsuńLiczy się efekt a ten jest super :)))
Pokażę Twój wpis Małżowi, zobaczy, że nie tylko jego żona ma dziwne pomysły.
Pozdrawiam cieplutko :))))))
No cóż ... ja jakoś nigdy tak nie :) dlatego może nie lubię remontów ;)
OdpowiedzUsuńMało fachowo to by było jakbyś obrazków nie ściągała, tylko malowała dookoła... ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:))))))))))))))))))
UsuńW sumie to też jest sposób na mini remont. Ja do malowania swojej klatki schodowej zabieram się jak "pies do jeża" , ale może w końcu się zmotywuję i małymi kroczkami osiągnę zamierzony cel. A jeżeli chodzi o męża mam podobnie jak "bozenas" tylko w kwestii smażenia naleśników. Zaczynam i tak jakoś niezgrabnie łopatką przewracam na oczach M że w końcu on przejmuje patelnię :-). Niestety do malowania go nie wykorzystam, bo za bardzo sama to lubię, a sprzątać nie chce
OdpowiedzUsuńTeż lubię takie remonciki:)
OdpowiedzUsuńOj nie lubię sprzątać po remoncie, nie lubię!
OdpowiedzUsuńPracuś z Ciebie. Ja nie znoszę remontów. Najchętniej na czas remontu wyjechałabym na wakacje i wróciła do pięknego, pachnącego domu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ola.
Uwielbiam takie szybkie remonciki :) bez brudzenia i jaki efekt!!! Zdolna z Ciebie Qreczka :)
OdpowiedzUsuńAle pomysłowa z Ciebie babeczka :) ja też nie znoszę porządków po remontach!!!
OdpowiedzUsuńI fajnie ja tez lubie takie remonty :)
OdpowiedzUsuńTez tak robię :) na raty i po kawałku
OdpowiedzUsuńGdybym ja była w stanie przestawiać sama meble to też bym sobie odświeżyła ściany:) korci mnie malowanie w łazience ale najpier muszę spróbować umyć ściany jak to im nie pomoże to trzeba pomalować:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPs fachowcem może nie jesteś ale fachowo jednak malujesz:) po fachowcach czasami tyle roboty że szkoda ich zapraszać:)
Też bym tak zrobiła! Po kawałku.cichaczem,bez wystawiania wszystkiego:)Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiłego malowania
OdpowiedzUsuńMoja metoda!!! Wałek do malowania na wysokościach jest bombowy!! I folia malarska - wszystko nią nakrywam, ale to wszystko... I jedziemy z koksem;) Jak Książę Małżonek wraca z pracy to często nie zauważa, co się zmieniło;)
OdpowiedzUsuńQrko podziwiam :)
OdpowiedzUsuńRobię tak samo! Gdyby nie to, to do tej pory byśmy ze starymi, zrywającymi się tapetami w pokoju dziennym mieszkali! Bo M. to mówi, że trzeba wszystko wynieść, wygipsować, przeszlifować bla, bla bla. Pewnie, że trzeba, ale jakoś do tej pory nie znalazł na to czasu! A ja codziennie po kawałeczku tapetę zdzierałam i potem białą farbą jechałam. Oczywiście, że jest nierówno, ale przynajmniej czysto i świeżo ;)
OdpowiedzUsuńU fachowca wielu spraw się nie da zrobić, bo...! Ale Twój pomysł jest znakomity i chętnie go uskutecznię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Mało fachowo? Qrko, Twoja fachowość mnie zadziwia :)
OdpowiedzUsuńJak mi kiedyś panowie fachowcy pomalowali mieszkanie, to przez tydzień po nich sprzątałam. A o niedoróbkach nawet nie wspomnę...
Kobity , to potafia:)))
OdpowiedzUsuńPieknieee!
Jesteś jak siostra moja rodzona. Metoda taka sama!!! Po malutku do przodu:)))
OdpowiedzUsuńTo zdradź jeszcze proszę, w jaki mało fachowy sposób przygotowujesz ściany do malowania. ;)
OdpowiedzUsuńPrzesyłam uściski serdeczne Qrko Miła :)
w ogóle nie przygotowuję:)) ściągam pajęczyny-i kładę farbę ...jak widać u mnie nie ma gładzi i problem z zarysowaniami,dziurkami żaden:))
UsuńMaluję dokładnie tak samo:) Czasami mąż wraca z pracy, a tu na ścianach już inny kolor. Śmieje się wtedy, że zupełnie nie wie, czego się spodziewać.
OdpowiedzUsuń